wtorek, 17 marca 2015

Druga szansa cz.8





"W zamachu nad kanałem La Manche zginęło ponad dwa tysiące cywili. Iskrą zapalną ataku Niemiec na Francję była rzekomo zdrada jednego z francuskich oficerów, jednakże faktu tego nie można potwierdzić, ponieważ dane domniemamanego oficera zniknęły. Jedynym dowodem, który mógłby potwierdzać tego typu teorię był list napisany przez mężczyznę do ukochanej, który niestety nie zawiera konkretych informacji dotyczących nadawcy i adresata..."



Diana stanęła na środku wąskiego korytarza i odetchnęła z ulgą, kiedy okazało się, że dorm pogrążony był w kompletnej ciszy. Rozejrzała się dookoła i pokonała odległość dzielącą ją od drzwi Yongguka. Biorąc głęboki wdech, nacisnęła na chłodny metal klamki i wsunęła głowę w nowopowstałą szparę. W pomieszczeniu panował mrok.

Z wielką ostrożnością, dziewczyna przekroczyła próg i zamknęła na powrót drzwi. Zbliżyła się do stojącego przy ścianie łóżka i dostrzegła leżącą pod przykryciem postać. Zawahała się przez chwilę jednak po kilku sekundach pokonała zdenerwowanie i potrząsnęła odkrytym ramieniem.

- Oppa- wyszeptała. Nie otrzymawszy odpowiedzi, powtórzyła czynność, aż w końcu usłyszała zaspany głos.

- Diana?- Yongguk nie był pewien czy śnił, czy rzeczywiście się zbudził. Zapalił lampkę stojącą na półce koło materaca i kiedy dostrzegł uśmiechającą się lekko twarz nastolatki, poderwał się do siadu i przyciągnął ją do piersi.- Boże, myślałem, że coś ci się stało- wyszeptał. Diana zamrugała, próbując pokonać zdziwienie.

Stało się dla niej jasnym, że Yongguk żywił do niej głębokie uczucia. Wątpiła, żeby obściskiwał się z kim popadnie, jednak od ich ostatniego( jedynego ) pocałunku do niczego między nimi nie doszło. Głównie dlatego, że wszyscy byli zbyt zaaferowani jej pojawieniem się, jednak innym powodem lekkiej izolacji było to, że dziewczyna nie przywykła zwyczajnie do takiej bliskości. No i między nimi istaniała jeszcze jedna, oczywista bariera. Była duchem, a to nie była ckliwa historia miłosna między człowiekiem, a istotą nadnaturalną. Fakt, Diana chciałaby happy end'u, ale była realistką.

- Wszystko w porządku- odchrząknęła i odsunęła się od Yongguka. Ten spojrzał jej głęboko w oczy i oplótł ją w pasie tak, że mogła odsunąć się od niego jedynie na długość ramienia.

- Przepraszam za nich- skinął głową w stronę drzwi i zignorował nieudolne próby Diany, aby choć trochę się od niego oddalić.

- Nie żywię urazy- nastolatka zwiesiła zrezygnowana ramiona i pozwoliła posadzić się na łóżku.- Nie żebym wtargnęła w ich życie, czy coś, i nie, żebym była duchem- zauważyła kąśliwie.- Sam zareagowałeś podobnie. To naturalna reakcja obronna człowieka na coś, czego nie rozumie.

- Sam wciąż niewiele rozumiem, ale cieszę się, że jesteś- wyznał raper, kiedy Diana usiadła na piętach pomiędzy jego rozstawionymi kolanami. "I właśnie źle, że się cieszysz....".- Gdzie zniknęłaś na tak długo?

- Próbowałam rozgryźć to wszystko- nastolatka westchnęła.

- Wszystko, to znaczy co?- chyba przyszedł czas, żeby opowiedzieć Yonggukowi cała tą tragedię. Nie tylko strzępki, które wydawały się najbardziej istotne. 

Diana przybrała nieco wygodniejszą pozę i siadając po turecku, oparła się plecami o ścianę. Przez chwilę przyglądała się swoim dłoniom, dopóki hałas na korytarzu nie przyciągnął jej uwagi. Poprzez szparę między drzwiami, a podłogą dostrzegła czyjś cień. 

Nie musiała czytać nikomu w myślach, żeby wiedzieć, iż był to Youngjae. Przyglądała się z ukrycia życiu B.A.P tak długo, że zdążyła poznać każdego z nich. Nawet sposób w jaki chodzili. Czasem czuła się jak szpiegująca psychofanka.

- Zgaszę światło- powiedział Yongguk i niemal od razu w pokoju znów zapanowała ciemność. W sumie, w mroku nastolatka czuła się bardziej komfortowo i łatwiej było jej się zebrać do opowiedzenia swojej historii. Jej komfort szybko jednak uleciał zastąpiony szybszym biciem serca, kiedy raper przejechał palcami po jej ręce, aby po chwili pewnie schwycić jej dłoń. Była tak zaaferowana tym drobnym gestem, że nawet nie zwróciła uwagi na ciepło ciała Yongguka, które nagle stało się lepiej wyczuwalne.

- Krótko po tym jak cię uratowałam, poznałam pewnego chłopaka- dobrze, że chociaż głos nie zawodził jej tak, jak serce. Yongguk zmarszczył brwi, jednak ciemność uniemożliwiła dostrzeżenie tego. Raper ścisnął nieco mocniej rękę dziewczyny. Ta zignorowała gest i kontynuowała opowowieść.- Spotkałam go podczas wyjazdu nad morze. Przyznał, że obserwował mnie od jakiegoś czasu, ale nie miał złych zamiarów. Uwierzyłam mu i pożałowałam tego.

- To też duch?- dziewczyna przytaknęła.

- Francuz. Powiedział mi, że zginął podczas zbombardowania kanału La Manche. Wojna i te sprawy.

- Skoro mi o tym mówisz, to znaczy, że zapewne coś się w tym wszystkim nie zgadza?- Yongguk odgarnął dziewczynie włosy za ucho. Jakby w ciemności robiło to jakąś różnicę.

- Tułaczka po świecie w zawieszeniu między życiem, a śmiercią nie jest karą za tego typu śmierć. Taka kara spotyka głównie samobójców.

- To znaczy, że kłamał?- podchwycił po chwili raper i zaczął bawić się końcówkami brązowych kosmyków.

- Prawdopodobnie. Znalazłam w jednym z francuskich archiwów notatkę, która mówiła o zdrajcy.

- Byłaś we Francji?- ręka Yongguka zawisła w bezruchu z powodu zdziwienia.- Kiedy?

- Wczoraj- Diana uśmiechnęła się kpiąco.- Duch potrafi wiele.

- No, dobrze- zaczął raper po otrząśnięciu się z szoku.- Ale mówiłaś, że.... tułaczka spotyka głównie...- nie dokończył zdania. Nastolatka słysząc jego wahanie zaśmiała się sarakstycznie.

- Pogodziłam się z losem, który sama sobie zgotowałam. Samobójstwo nie jest dla mnie tematem tabu. A wracając do sprawy, tak. Tułaczka spotyka głównie samobójców. Właśnie dlatego nie rozumiem, czemu Jean nie trafił do piekła....

- A powinien?- Yongguk starał się, aby jego głos nie zadrżał zbytnio, po tym, jak usłyszał imię mężczyzny. Złość, że ten oszukał Dianę, czy raczej zazdrość.

- Cóż, piekło, jak i niebo są pojęciami względnymi. Dla każdej z religii oba te... miejsca przyjmują inną formę. Wiesz, na przykład nirvana, jako niebo, czy karma, jako początek lub kontynuacja piekła na ziemi- Diana oparła głowę na ramieniu chłopaka, a ten zaczął masować jej lewą skroń. Dziewczyna przymknęła powieki. Dawno nie czuła takiej bliskości innej osoby. Gdyby nie to, że była zbyt zajęta dedukcją, zaczęłaby się martwić, że dotyk, którego nie powinna czuć, wywołał u niej lekkie drżenie.- Nie zależnie od mentalności, ludzie potrzebują uzasadnienia swoich czynów. Potrzebują też możliwego wytłumaczenia ich skutków. 

- Przecież są ludzie, którzy nie wierzą- zauważył raper. Dziewczyna przekręciła oczami. Ironia losu. Kolejna. Tłumaczyła dorosłemu facetowi o sensie istnienia.

- Nie wierzą w Boga lub inne istoty nadprzyrodzone, jednak muszą mieć wartości według, których żyją. Tak działa psychika człowieka. Bez jasno wytyczonych zasad popadlibyśmy w chaos. Nie ważne, czy to ateista, czy zagożały katolik. No, ale wracając do tematu. Jean nie powinien tułać się po świecie, ponieważ zdrada jest jednym z najgorszych grzechów.

- Skoro kłamał, może być niebezpieczny.

- Jest niebezpieczny. Przypuszczam, że może być zamieszany w sprawę Mścicielki. 

- Skąd ten pomysł?- Yongguk naciągnął na nich przykrycie, wciągając Dianę w pewniejszy uścisk.

- Powiedzmy, że kilka zbiegów okoliczności mocno mnie zaniepokiło.

- Czy on wciąż gdzieś tu jest?

- Nie wiem- odpowiedziała szczerze.- Chciał coś osiągnąć, więc nie wykluczam, że jeszcze się pojawi.

- Może ci zaszkodzić?

- Jak każdy duch- Diana wzruszyła beznamiętnie ramionami.

- Nie- Yongguk pokręcił nagle głową i zapalił na powrót lampkę. Nie obchodziło go już, że ktoś może go usłyszeć. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona, kiedy chwycił ją mocno za ramiona i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.

- Co, nie?

- On może cię skrzywdzić- głos rapera stał się dziwnie napięty. Na samą myśl, że dziewczyna mogłaby nagle zniknąć, aż coś ukuło go w sercu. Jego irracjonalna wiara w uczucie do nieegzystującej nastolatki kiedyś go zgubi.- Nie możesz się z nim spotykać. To zbyt niebezpieczne.

- Nie mam wpływu na to, kiedy i gdzie się pojawia. Nie mogę być nawet pewna, czy nie znajduje się teraz gdzieś za oknem.

- Nie możesz się z nim spotykać- powtórzył uparcie Yongguk. Widząc szczerą troskę i strach w jego oczach, Diana uśmiechnęła się delikatnie i ujęła jego twarz w dłonie.

- Jestem duchem. Nie można skrzywdzić mnie w taki sposób, o jakim myślisz.- "Skrzywdziłby mnie, gdyby skrzywdził ciebie..."- Nie zamierzam dopuścić do tego, aby naprawdę mnie oszukał. Dowiem się o co mu chodzi i uporam się z Mścicielką. Mam kilka asów w rękawie i zamierzam w pełni je wykorzystać- powiedziała, mając na myśli swoją moc.

- Dlaczego to robisz?- Yongguk znów pokręcił głową i przykrył dłonie nastolatki swoimi.

- Już ci mówiłam. Kiedy tylko obudziłeś się po wypadku.. Poza tym...- urwała nagle. Czy mogła pozwolić sobie, na wypowiedzenie tego na głos? Czy mogła wogóle czuć to, o czym chciała mówić?

Yongguk chyba odczytał jej myśli, zanim ta zdążyła obrać je w głos. Odchylił jej głowę nieco w tył i spojrzał uważnie najpierw w jej oczy, a póżniej na usta. Pochylił się powoli i do ostatniej chwili czekając na możliwy protest, połączył w końcu ich wargi. Diana zamrugała i wciągnęła powietrze przez nos.

Dokładnie takie jego usta zapamiętała. Miękkie, ciepłe i nieco niepewne. Dziewczyna przymknęła powieki, czując jak po jej ciele rozlewa się ciepło. Czy to była.... miłość? Znała Yongguka. Czuwała nad jego życiem, ale czy na pewno to wystarczyło, aby go pokochać?  Gdyby nie to, że Yongguk położył ją nagle na pościeli, nie przerywając pocałunku, pewnie wciąż zastanawiałaby się nad swoimi wątpliwościami. Jednak ciepłe ciało, które nagle zawisło ponad nią skutecznie wybiło jej z głowy wszystkie zmartwienia.

- Cóż za ckliwa scena. Pozwolicie, że się wtrącę?- pełny jadu głos w okrutny sposób ściągnął ją na ziemię.

Diana natychmiast odepchnęła Yongguka i stanęła pewnie na ziemi, zakrywając go swoim ciałem. Wciągnęła z sykiem powietrze, kiedy zrozumiała, że w pokoju nie znajdował się żaden wróg, którego oczekiwała. Zamiast Jeana, czy Mścicielki w progu stanął Himchan. Jego twarz była mieszaniną wściekłości i szoku.

- Co ty do cholery wyprawiasz?!- warknął i wskazał oskarżycielsko palcem na rapera. Diana chciała odpowiedzieć w imieniu lidera, jednak ciszę w mieszkaniu przerwał nagle przeraźliwy krzyk, który dochodził z pokoju Zelo i Daehyuna...