środa, 7 stycznia 2015

Druga szansa cz. 6



Od kilku dni Diana pozostawała dziwnie cicha. Bardzo go to martwiło, ponieważ pełna zazwyczaj energii dziewczyna była przygnębiona i nie chciała mu powiedzieć dlaczego.

- Będę musiała zniknąć na jakiś czas- powiedziała pewnego dnia i uśmiechnęła się smutno.

- Dlaczego?- Yongguk zmarszczył brwi zaniepokojony.

- Po prostu...- zaczęła i westchnęła ciężko.- Muszę coś załatwić- wyjaśniła, a w jej oczach odbiło się coś, co niemal ścisnęło raperowi serce z żalu.

- Wszystko w porządku?

- Tak, tylko... Chcę odwiedzić pewne miejsce...

- Ale wrócisz?- Yongguk niesamowicie bał się rozstania. Niepokoił go również fakt, że zwyczajnie uzależnił się od obecności nastolatki.

- Tak łatwo się ode mnie nie uwolnisz- Diana przywdziała na usta z pozoru kpiący uśmiech, jednak jej myśli zaprzątała już jutrzejsza rocznica i konfrontacja, której niesamowicie się obawiała. Konfrontacja z samą sobą...


Diana wciągnęła powietrze w płuca i przeniknęła przez zimną ścianę. Przymknęła powieki, bojąc się tego, co mogła zobaczyć. Jednak nie mogła w nieskończoność odwlekać tej chwili, nawet jeżeli takową ilość czasu posiadała.

Otworzyła oczy i zobaczyła to, co widziała kilka miesięcy temu. Zmizerniałe, blade ciało, do którego popodpinanych było mnóstwo rurek i przewodów wyglądało, jak nieudany eksperyment genetyczny. Przerzedzone, brązowe włosy zwisały z poduszki, upięte w poplątany, koński ogon. Kręgi pod oczami jeszcze bardziej podkreślały szarość twarzy, a uwydatnione kości policzkowe i obojczyki wskazywały na znaczny spadek wagi ciała, pomimo, że nie było one widoczne spod mdłej kołdry.

Diana podeszła bliżej do łóżka i uśmiechnęła się gorzko. Dotknęła palcem chłodnego czoła i z trudem powstrzymała łzy.

- Wszystkiego najlepszego, idiotko- mruknęła, patrząc na własne ciało, pogrążone w śpiączce.

Gdyby nie próbowała się zabić, skończyłaby tego dnia osiemnaście lat. Zawsze wyczekiwała z podekscytowaniem swoich urodzin, jednak w tamtym momencie nie miały dla niej tak naprawdę znaczenia. Były tylko kolejnym dniem wieczności. Wieczności, której nienawidziła.

Nagle drzwi sali szpitalnej zostały otwarte. Diana zwróciła się zdziwiona w ich kierunku. Wciągnęła z napięciem powietrze, kiedy szczupła, ładna dziewczyna przeszła na wylot przez jej postać i ułożyła na małej półce bukiet jej ulubionych, fioletowych tulipanów.

- Hej, Diana- powiedziała cicho nastolatka i przysiadła na taborecie. Uśmiechnęła się smutno i splotła nerwowo palce.- Jestem tchórzem, prawda?
Diana, wciąż zszokowana, przeszła na drugą stronę pokoju, aby móc obserwować twarz swojej przyjaciółki. Na jej policzku widniała pojedyncza blizna. Zapewne ślad po wypadku, w którym dziewczyna brała udział tuż, przed tym feralnym dniem...

- Naprawdę muszę być tchórzem, skoro zebrałam się na odwagę wtedy, kiedy przecież nie możesz mnie usłyszeć- kontynuowała lekko schrypniętym głosem. W jej oczach błyszczały łzy.- Miałaś rację- Diana zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc.- Miałaś rację. Cały ten wyjazd był głupim pomysłem, a ja uświadomiłam to sobie dopiero kilka dni temu. Potrzebowałam ponad ośmiu miesięcy, żeby zrozumieć, że cała ta kłótnia była spowodowana moją głupotą.

Diana przypomniała sobie tamten wieczór. Jej przyjaciółka chciała wyjechać tuż po osiemnastce. Nie miała wykształcenia, pieniędzy- żadnych perspektyw. Wbrew rodzicom, jej samej i rozumowi chciała zmarnować sobie życie. Diana próbowała jej to wyperswadować, jednak ta zaczęła się z nią kłócić. Wybiegła z krzykiem z jej domu i wpadła pod samochód. Właśnie tamto wydarzenie przeciążyło szalę życia Diany.

- A teraz leżysz tu... Jak sobie pomyśle, że być może nigdy mnie już nie ochrzanisz, albo, że nigdy nie będę w stanie znów zobaczyć twojego uśmiechu...- dziewczyna rozpłakała się i ukryła twarz w dłoniach.- Przepraszam- wyszeptała, szlochając.- Przepraszam... Przeze mnie... Powinnam cię wesprzeć. Miałaś poważniejsze problemy, a ja martwiłam się niemożliwymi marzeniami...

Nie, nie, nie... Diana pokręciła głową, nie przejmując się własnymi łzami. Marzenia są ważne. Nie liczy się ich bezmyślność, ale to, że w ogóle są... Fakt, jej były nierozsądne, ale nie mogła przecież przepraszać za to, że miała sny. Diana nigdy nie chciała, żeby jej przyjaciółka czuła się z tego powodu winna.

- Przychodziłam tu wiele razy- wyznała niespodziewanie dziewczyna.- Po wypadku, chciałam tu wejść wiele razy, ale bałam się. Siebie, ciebie, twoich rodziców. Tego, że mogłaś nagle odejść na moich oczach- otarła z wilgoci policzki, jednak tej wciąż przybywało.- Miałam wielkie plany. Chciałam zrobić ci na osiemnastkę odjazdowy prezent. Jak sobie pomyślę, że mogę ci go nigdy nie dać... Nie rób mi tego, Diano. Jesteś dla mnie jak siostra. Nie mogę cię stracić- wyszeptała i skuliła się na krześle.

Diana przełknęła z ledwością. Te słowa znaczyły dla niej bardzo wiele i jednocześnie dały jej niespodziewaną pewność i siłe. Nagle zapragnęła jeszcze bardziej odzyskać życie i wrócić, żeby pokazać bliskim, ile dla niej znaczyli. Chciała naprawić swój błąd i bardzo pragnęła przeprosić przyjaciółkę za to, co sama jej powiedziała i zrobiła.

Nastolatka podeszła z niemałym wahaniem do łóżka i przyjrzała się drgającym ramionom drugiej dziewczyny. Diana uśmiechnęła się przez łzy.

- Ja też wiele chcę ci powiedzieć. Chcę powiedzieć ci o wszystkim, co mi się przydarzyło, chociaż pewnie i tak mi nie uwierzysz- zaczęła.- Chcę powiedzieć, nie, pokazać ci, jak wspaniały jest świat i miejsca, które wspólnie chciałyśmy odwiedzić. Chcę pokazać ci ludzi. Aspekty ich życia, których nigdy nie dostrzegłyśmy. Chcę powiedzieć ci, że naprawdę się zakochałam- wyszeptała i nachyliła się w stronę przyjaciółki. Dotknęła jej pleców i przytulia się do nich.

Skulona do tej pory nastolatka uniosła się zdziwiona i dotknęła z wahaniem miejsca na ramieniu, na którym poczuła nagle dziwny, jednak przyjemny chłód. Nie spostrzegła niczego niezwykłego, jednak była pewna, że spowiło ją coś, czego nie rozumiała. Jej serce zabiło niespokojnie. Diana wyczuła to bez problemu i odsunęła się od przyjaciółki, nie chcąc jej nie pokoić. Dotknęła czoła zdziwionej nastolatki, uśmiechając się, kiedy ta podąrzyła za jej ruchem.

- Brakuje mi ciebie- wyszeptała Diana.- Obiecuje, że niedługo wrócę. Wtedy nadrobimy wszystko, co zepsułyśmy. Zorganizuje moją osiemnastej, załatwie nam wycieczkę do Azji, o której marzysz. Może nawet będę mogła pokazać ci moją pierwszą miłość- z tym akurat nie było problemu, ponieważ zdjęcia Yongguk'a były przecież w internecie. Jednak Diana miała nadzieję, że zdoła pokazać go przyjaciółce na żywo. Nawet, jeżeli ten nie będzie w stanie dostrzec jej w tłumie fanów...- Dziękuję. Za to, że tu przyszłaś. Za pamięć, za skruchę i za to, że po prostu jesteś...- Diana uśmiechnęła się po raz ostatni i, pomimo tego, że nie chciała, wyszła z pomieszczenia.

Przez długi czas przechadzała się szpitalnymi korytarzami, obserwując lekarzy, pielęgniarki i pacjentów. Kolejny już raz mogła zrozumieć kruchość życia i to, jak wielką wartość miało. Dostrzegła siłę więzi łączących ludzi.

Jednak tym, co zdziwiło ją najbardziej była liczba dusz, które tak jak ona wędrowały po szpitalu. Praktycznie co kilka sekund mijał ją zbłąkany duch, szukający sensu swojej egzystencji. Zapewne były to dusze grzeszników, zmarłych w murach budynku i tych, którzy zginęli zanim szpital został wybudowany.

Diana westchnęła i opuściła budynek. Miała dosyć wszechogarniającego smutku. W tym samym momencie przed dziewczyną zmaterializował się Jean. Nastolatka odskoczyła zaskoczona, patrząc na niego, jak na idiotę.

- Co ty tu robisz?!- wykrzyknęła. Mężczyzna nie odezwał się ani słowem. Zamiast tego patrzył na nią nieodgadnionym wzrokiem. Skoro był tu, to kto chronił Yongguk'a?

Jakby czytając w jej myślach, Jean machnął ręką i tuż przed twarzą Diany pojawił się nieco niewyraźny obraz. Ujrzała rapera stojącego na scenie. Pozostali członkowie zespołu chowali się za nim z przerażonymi wyrazami twarzy. Diana spojrzała z wyrzutem na twarz francuza, pokręciła z niedowierzaniem głową i zniknęła, zostawiając go samego.

Jean długo jeszcze wpatrywał się w miejsce, z którego zniknęła nastolatka. Był na siebie wściekły. Chciał dla niej jak najlepiej, zamiast tego robił wszystko, żeby móc uczynić ją swoją własnością...




Diana zmaterializowała się tuż obok sceny z brzęczącym w głowie słowem "dlaczego?". Jak Jean mógł zostawić zespół na pastwę losu?

Dziewczyna zaczęła odczuwać do niego jeszcze większą niechęć, kiedy spostrzegła, że tym, co spowodowało przerażenie zespołu była grożącą im Mścicielka. Tylko dlaczego nagle wszyscy ją widzieli?

Zjawa skierowała rękę w stronę sceny, a wokół jej dłoni utworzył się niewielki wir ciemnej jak smoła energii. Diana zaklęła i zanim duch zdążył zaatakować, stanęła w obronie B.A.P. Zmaterializowała się tuż przed Mścicielką i chwyciła ją za nadgarstek, odginając go w przeciwną stronę.

- Nawet się nie waż- warknęła, patrząc na pobladłą twarz, okrytą w większości falą czarnych włosów. Duch nie powiedział słowa, jednak spróbował wyrwać się Dianie i znów zaatakować chłopaków stojących na szerokiej scenie. Nastolatka zacieśniła chwyt na chudym nadgarstku, a po chwili odepchnęła zjawę w tył.

- Diana?!- usłyszała przerażony krzyk Yongguk'a. Spojrzała w jego stronę, popełniając największy tego dnia błąd.

W tym samym momencie Mścicielka pchnęła ją w dół na metalowe barierki. Osiemnastolatka syknęła i z trudem uniosła się z ziemi. Jednak po chwili znów została przygnieciona do betonowego gruntu, a czarnowłosa zjawa zacisnęła lodowate palce na jej szyi.

- Diana?- usłyszała znów głos rapera i zdenerwowane krzyki pozostałych członków zespołu, próbujących odciągnąć lidera w bezpieczne miejsce.

- Możemy pogadać później?- wychrypiała Polka, starając się odepchnąć Mścicielkę nogami. To niestety jej się nie udało, ale po zaciętej walce, przekręciła się na bok, wywijając przy okazji z mrożącego krew w żyłach uścisku. Zdmuchnęła grzywkę z czoła.

- Hyung, chodźmy stąd! Szybko!- usłyszała głos Zelo.

- Ale...- Yongguk chciał pomóc Dianie. Przecież na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że atakująca ją dziewczyna była potworem.

- Rusz dupę, Yongguk- warknął Himchan.- Nie wiem, co się tu dzieje, ale życie mi miłe. Chodź!

- Ale Diana...- widząc zachowanie lidera, visual spojrzał w dół na widownię i dopiero wtedy dostrzegł, że zamiast jednej zjawy, na ziemi leżały dwie. Instynkt samozachowawczy głośno i wyraźnie podpowiedział mu, że powinni zabrać dupy w troki i uciekać. Chociaż do tej pory był zdania, że to wszystko było tylko snem, wolał nie ryzykować, gdyby nagle okazało się, że to jednak jawa. Co prawda, duchy nie istnieją, a już tym bardziej duchy miotające innymi duchami na lewo i prawo. W jego mniemaniu, zjawa, która zaatakowała ich kilka minut temu przypominała mu ducha ze sławnego japońskiego horroru i pewnie tym cała ta sytuacja okaże się być, ale póki co, wolał tego nie sprawdzać.

Był przerażony i sam sobie się dziwił, że zdołał pomyśleć logicznie i zatroszczyć się o resztę zespołu, ponieważ ich lider wydawał się być zajęty bezpieczeństwem brązowowłosej zjawy, a nie przyjaciół. Pociągnął Yongguk'a w tył i rozkazał JongUp'owi, aby to samo zrobił z Zelo i Youngjae'em. Daehyun nie potrzebował żadnych wytycznych i szybko podążył za ruchami pozostałych.

- Himchan, zostaw! Muszę jej pomóc!- warknął lider i spróbował wyrwać się młodszemu.

- Zidiociałeś do reszty?! Duchowi chcesz pomagać?! Omal niedawno nie zginąłeś! Aż tak ci śpeszno na tamten świat?!- Himchan chwycił lidera za poły bluzy i mocno nim potrząsnął.

- Posłuchaj pana paszczura- powiedziała nagle Diana, ocierając wierzchem dłoni policzek. Najmłodsi członkowie zespołu zdążyli już zejść ze sceny, jednak Himchan wciąż nie mógł poradzić sobie z opierającym się raperem.- Zazwyczaj gada głupoty, ale teraz błyszczy elokwencją. Nie marnuj takiej okazji!- stwierdziła kpiąco dziewczyna i podniosła się. Stanęła prosta jak struna, uśmiechając się wrednie w stronę Mścicielki. Za długo już wchodziły sobie w paradę. Może i Diana nie miała tyle siły, żeby ją pokonać, ale mogła chociaż spróbować.

- Nie chodź!- powtórzył uparcie Himchan i w końcu zaciągnął Yongguk'a za kulisy. Później zastanowi się nad tym, co się działo, czemu ich lider był gotów chronić jakąś zjawę i czemu ta wyzywała go od debili. Będzie miał na to czas, kiedy już będą bezpieczni lub, kiedy się obudzą.

- Diana!- krzyknął ostatni raz Yongguk, poddając się, ale mając nadzieje, że dziewczynie nic się nie stanie. Nastolatka rzuciła mu przez ramię uspokajający uśmiech i znów skierowała uwagę na Mścicielkę.

W chwili, w której miała pewność, że B.A.P byli wystarczająco daleko, skupiła się uważnie. Jej włosy zaczęły falować, kiedy pierwszy raz w życiu wygenerowała tyle energii. Domyśliła się, że Mścicielka chciała podążyć za przerażonymi chłopakami, więc niemal od razu ją powstrzymała. Ta spojrzała na nią rozwścieczona i krzyknęła. Wszystkie szklane obiekty, nieważne czy to szyby samochodowe, lampy, czy po prostu butelki, rozkruszyły się momentalnie, wtórując agonalnej pieśni.

Diana jednak zignorowała szklaną masakrę i uniknęła z łatwością ciosu zjawy. Sama spróbowała ją zaatakować i nawet jej się udało. Duch poleciał w tył, a podążyła za nim ścieżka szkarłatnych łez. Dziewczyna cierpiała. Było to oczywiste, jednak pragnąc się zemścić, pogłębiała jedynie swoją agonię. Dianie zrobiło się nagle żal Mścicielki. Zatrzymała w pół ruchu jej kolejny cios i przyciągnęła ją bliżej siebie. Zajrzała w głąb jej oczu, widząc i słysząc nie wypowiedziany wręcz smutek, Ujrzała łkającą, zmizerniałą dusze, potrzebującą pomocy i ratunku. Ratunku od samej siebie.

- Pomogę ci- obiecała Diana i odepchnęła dziewczynę. Na pewno istniał sposób, aby ją uratować, jednak w tamtym momencie nastolatka nie posiadała dostatecznej wiedzy o świecie Nieumarłych. Teraz dziewczyna mogła jedynie dalej chronić B.A.P od gniewu zjawy, mając nadzieję, że kiedyś dopełni swojej obietnicy.

- Nie chcę pomocy! Chce zemsty!- wykrzyknęła Mścicielka i znów zniknęła, zapewne mając dość własnych porażek. Jednak na pewno chciała wrócić. Zawsze wracała...



- Hyung, możesz nam wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi?- Daehyun chodził niecierpliwie po pokoju, nie mogąc się uspokoić. Cholera, zostali zaatakowani przez demona, zjawę, czy Bóg wie przez co! A ich lider coś o tym wiedział. Tylko czemu? Był medium, czy co?

- Yongguk, odezwij się wreszcie!- warknął Himchan. Raper był jednak zbyt zaniepokojony stanem Diany, aby móc wykrzesać z siebie choćby słowo. Sam nie wiedział, co się stało.

Po prostu mieli próbę, a wtedy cała scena się zatrzęsła. Myśleli, że to tylko trzęsienie ziemi, ale szybko zrozumieli, że to coś znacznie gorszego. Atakująca ich zjawa wykrzykiwała co jakiś czas kilka słów. Najczęściej była to "zemsta, zemsta!". Yongguk wbrew przypuszczeniom zespołu, nie wiedział, co się wydarzyło, ale pomimo lęku o życie Diany, miał dziwne wrażenie, że dziewczyna wiedziała i ukryła to przed nim.

- Dokąd idziesz, Youngjae?- zapytał Daehyun, obserwując wciąż przestraszonego przyjaciela.

- Muszę do łazienki. Niedobrze mi- wyjaśnił młodszy i nacisnął klamkę.

- Nie radzę. Kibelek wam się zapchał- usłyszeli. Diana zawisła do góry nogami tuż przed twarzą wokalisty z niewinnym uśmiechem. Youngjae krzyknął i odskoczył w tył, kiedy dziewczyna stanęła na ziemi.

Yongguk podbiegł do niej szybko i mocno ją przytulił, nie przejmując się zszokowanymi twarzami reszty członków zespołu.

- Kim... Kim ona jest?!- Youngjae wskazał na nią palcem.

- Schowaj go, bo nie wiem, gdzie go trzymałeś- Diana odsunęła się od lidera i skinęła głową na rękę młodego wokalisty.

- Nic ci nie jest?- zapytał Yongguk.

- Wydaje mi się, że twoi przyjaciele mają kilka bardziej istotniejszych pytań- stwierdziła dziewczyna, spoglądając ponad męskim ramieniem na twarze pogrążone w niebotycznym szoku. Wciąż niezrozumiała, dlaczego B.A.P zaczęli nagle widzieć ją i Mścicielkę, ale miała przeczucie, że to wszystko było sprawka Jean'a, który równie niespodziewanie, co się pojawił, po prostu zniknął.



3 komentarze:

  1. Kurcze wkręciłam się xD strasznie mi się podoba ;) zapraszam do mnie

    http://k-popowe-sny.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OhMaGahhh! Pierwszy komentarz!!! Cieszę się, że ci się podoba^^

      Usuń
  2. Też się cieszę, że tobie podobają się moje ^^

    OdpowiedzUsuń