sobota, 29 listopada 2014

Druga szansa cz.1- Yongguk



Przysiadła na dachu wysokiego bloku i obserwowała pędzących w dole ludzi. Przekrzywiła lekko głowę, kiedy młoda dziewczyna w szkolnym mundurku przebiegła przez drogę. Niewiele brakowało, a doszłoby do wypadku. Czasem sekundy decydują o twoim losie. Czasem krótka chwila wystarczy, aby ocalić życie, albo żeby go pozbawić. Ludzka egzystencja jest ciekawą zależnością i tylko nieliczni potrafią pojąć, jak bardzo złożonym procesem jest życie. Jedni uważają to za typowy dla natury proces, jednak w rzeczywistości była to walka przeznaczenia z wolą ludzką, która czasem potrafiła z ciebie zakpić.

Westchnęła ciężko i zeskoczyła z betonowego zabezpieczenia. Fakt, że od ziemi dzieliło ją jakieś piętnaście metrów, nie zrobił na niej wrażenia. I tak była już martwa. No może nie całkiem. Letarg w jaki popadło jej ciało, lekarze nazywali śpiączka kliniczną. Czasem ludzie, tuż po przebudzeniu, relacjonowali swoje doświadczenia. Mówili, że patrzyli na siebie z góry. Uważała to za stek bzdur, dopóki nie przytrafiło jej się to samo.

Od czterech miesięcy tułała się po świecie, ponieważ nie doceniła wartości swojego życia. Głupie poddanie się emocjom, presja z zewnątrz i moment załamania wystarczyły, aby zrobiła coś, za co nie można otrzymać przebaczenia. Jej karą miała być podróż, trwająca do momentu odkupienia win. Jednak poniewczasie zrozumiała, że odkupienie nie było równoznaczne z przebaczeniem.

Stanęła na mokrym od deszczu chodniku i żałowała, że mijający ją ludzie nie mogli dostrzec stojącej nieopodal głupiej istoty, jaką była. Ruszyła powoli na przód, szukając tych podobnych do niej. Jej kara polegała na odwlekaniu ludzkich samobójstw, do momentu, w którym ktoś nie przybyłby na pomoc. Jednak w ciągu tych czterech miesięcy uratowała tylko trzy ludzkie życia, co niestety nie wystarczyło, aby wróciła do domu. Znajdujący się na kontynencie europejskim skromny budynek był czymś, do czego tęskiniła. Nawet Korea, która zawsze ją fascynowała nie pomagała wypełnić pustki w sercu.

Sama nie wiedziała, dlaczego jako cel podróży wybrała właśnie Azję. Być może dlatego, że za życia marzyła aby tam pojechać. Paradoksalnie, udało jej się spotkać swoich idoli i odwiedzić najpiękniejsze w świecie miejsca, ale oni i tak nie mogli jej zobaczyć. Bycie niewidzialnym dla ludzkiego oka było nawet komfortowe, ale w większości przypadków raczej uciążliwe.

Stanęła na środku chodnika, kiedy dziwny incydent zwrócił jej uwagę. Spostrzegła młodą dziewczynę, niewiele starszą od siebie. Przyglądała się komuś w tłumie z nienawiścią wypisaną na twarzy. W mig pojęła, że nastolatka wciąż krążyła po świecie, gdyż chciała się zemścić. Normalnie nie wtrącała się w takie sprawy, jej głupota i tak narobiła jej już sporo problemów. Jednak tym razem poczuła, że powinna zareagować, kiedy dziewczyna wyciągnęła w czyjąś stronę rękę. Co wydało jej się dziwne, miała wrażenie, że blada twarz nastolatki była jej znajoma. Kiedy podążyła wzrokiem za jej dłonią, zrozumiała skąd te odczucie. Rozwarła ze zdumienia powieki, kiedy w tłumie zamajaczyła postać jednego z koreańskich idoli.

Nie tak dawno temu, zdarzył się potworny wypadek. Nieopodal jednej ze szkół znaleziono zgwałcona nastolatkę. Osobą, która próbowała jej pomóc był Yongguk- lider zespołu B.A.P. Dziewczyna zmarła w drodze do szpitala, a sprawcy nie odnaleziono. Mimo to, relacja z tego wydarzenia szybko obiegła internet. Zachowanie rapera na nowo podbiło serca fanek i wywołało wzruszenie w świecie. Tylko dlaczego teraz ta biedaczka z taką zawiścią w oczach chciała skrzywdzić chłopaka?

Nie namyślając się długo, pokonała dzielącą ją od Yongguk'a odległość i stanęła w jego obronie. Czas zatrzymał się, tworząc wokół barierę dziwnej niedostępności.

- Zejdź mi z drogi!- uslyszała zachrypnięty głosa, Zjawa machnęła ręką w jej kierunku.

- Dlaczego chcesz go skrzywdzić?- zapytała, patrząc przelotnie na zastygłą, męską twarz, pogrążoną w rozmyślaniach.

- Nie uratował mnie!- usłyszała przepelnioną żalem odpowiedź.

- Próbował to zrobić. Jako jeden z pierwszych przybył ci na pomoc.

- Nie uratował mnie!- powtórzyła dziewczyna, a po jej policzkach ściekły łzy. Serce jej się krajało na jej widok. Przez smutek bijący z jej twarzy, jeszcze mocniej skarciła się za własną głupotę i brak poszanowania dla życia. Chciała się zabić, kiedy ta biedaczka tak pragnęła swojego życia.

- Nie on ci to zrobił. Nie on zasługuje na karę za błędy innych.

- To co mi się stało, nazywasz błędem?! Nie wiesz, jak się czułam, kiedy... Kiedy...- głos jej się załamał. Pogrążyła się w rozpaczy. Przez chwilę łkała, uwięziona we własnym smutku i rozgoryczeniu.

Chciała w tej chwili zwłoki zdobyć dla Yongguk'a chociaż kilka sekund, ale nie zdążyła tego zrobić. Dziewczyna szybko otrzeźwiała i spojrzała na nią ze wściekłością.

- To co mi się stało nie było błędem, ale grzechem, którego nie mogę wybaczyć. Odsuń się!

- Nie- zaoponowała zdecydowanie. W następnej chwili wszystko potoczyło się błyskawicznie. Czas znów ruszył, a ona dopiero po chwili zrozumiała, co dziewczyna chciała uczynić. Dzięki mocy, jaką otrzymała po śmierci sprawiła, że wiszący na szklanym budynku bilbord runął. Zagrożonych było masę ludzi na przepełnionym chodniku.

Jednak ona również nie była bezbronna. Nie miała może tak wielkiej mocy, ja mścicielka, ale miała dar, którzy ludzie nazywali telekinezą. Wiedziała, że nie dałaby rady zatrzymać lecącego w dół bilbordu, ale mogła odepchnąć ludzi. Skupiając całą swoją uwagę na przechodniach, wyemitowała niewidzialną falę i wszyscy cofnęli się przynajmniej o kilka metrów...


Szedł, słuchając muzyki. Nawet energiczna melodia piosenki, którą sam napisał nie była w stanie poprawić mu humoru. Nie potrafił otrząsnąć się z tego koszmarnego wydarzenia. Wciąż miał przed oczami zapłakaną twarz matki dziewczyny i bladą, zimną skórę. Miał głęboką nadzieję, że nastolatka przeżyje, jednak los bywał okrutny. Od tamtego dnia, zdawało mu się, że ktoś go obserwował. Był gwiazdą, przywykł do ukradkowych spojrzeń fanów, jednak cały czas czuł na plecach przesycony grozą wzrok. Zupełnie, jakby ktoś czyhał nad jego karkiem.

Jego uwagę zwrócił hałas, który przebił się nawet przez głośne basy, wydobywające się ze słuchawek. Rozejrzał się dookoła w momencie, w którym coś odepchnęło go do tyłu. Zdezorientowany upadł na ziemię i usłyszał przeraźliwy huk. Kolorowy bilbord leciał właśnie dokładnie na niego. Myślał, że zginie, jednak w tej samej chwili nad jego twarzą zamajaczyła czyjaś sylwetka. Miał wrażenie, jakby czyjeś włosy połaskotały go w policzek. Zamrugał, nie rozumiejąc, dlaczego wszystko się zatrzymało. Ucichły krzyki, wszystko wokokół blakło i rozmazywało się. Czyżby już umarł?

Nagle do jego uszu dobiegł przerażający pisk. Dziewczęcy, wysoki głos przesycony był czymś mrocznym. Jednak on był zbyt pochłonięty błękitnymi oczami, które nagle pojawiły się tuż nad jego twarzą. Dziewczyna patrzyła na niego ze smutkiem wypisanymi na twarzy. Jej usta poruszyły się w bezgłośnym błaganiu. Błaganiu o wybaczenie...


Obudził go dziwny dźwięk. Coś pikało obok jego głowy. Uchylił powieki, kiedy poczuł zapach środków dezynfekujących. Zielone, mdłe ściany przyprawiły go o odczucie dziwnego dyskomfortu. Wszystko go bolało. Rozejrzał sie dookoła. Był sam w szpitalnej sali. Spróbował przypomnieć sobie, co się właściwie wydarzyło.

- To proste. Oszukałeś śmierć- usłyszał spokojny głos. Drgnął, przekręcając na bok głowę. 

Rozwarł ze zdziwienia powieki, kiedy dostrzegł siedzącą na parapecie młodą dziewczynę. Oparła na kolanie łokieć i otwartą dłonią podtrzymywała zaróżowiony, pulchny policzek. Przyglądała mu się ze szczerym zaciekawieniem i podekscytowaniem.
- Kim jesteś?- wychrypiał. Dziewczyna zastanowiła się chwilę.


- Powiedzmy, że od tej chwili twoim Aniołem Stróżem na pełny etat.

- Co proszę?- spróbował usiąść.

- Nie robiłabym tego na twoim miejscu- stwierdziła dziewczyna, w tym samym momencie, w którym Yongguk jęknął z bólu.- O właśnie. Lepiej się połoz. Wystarczająco cię już poturbowało.

- Kim jesteś?- powtórzył. Dziewczyna wstała, jednak nie podeszła do niego, jak się spodziewał. Uniosła się w górę... Lewitując około pół metra nad ziemią. Zamrugał. Musiał uderzyć się w głowę.

- To też, ale nie masz na szczęście zwidów. Uraz głowy nie był niebezpieczny- powiedziała dziewczyna i nachyliła się nad jego twarzą.- Hmm...- mruknęła.- W telewizji wyglądałeś nieco inaczej- stwierdziła, marszcząc brwi.- To pewnie wina makijażu- Yongguk cofnął się w tył, dopiero po chwili rozumiejąc, że dziewczyna odpowiedziała na pytanie, które zadał sobie w myślach.

Pokręcił głową, dochodząc do wniosku, że śnił. Omal nie zginął. Budzi się w szpitalu z jakąś latająca małolatą koło łóżka. A może on jednak umarł? Chociaż wszystko wokół nie przypominało mu nieba...

- Po pierwsze, nie umarłeś- dziewczyna wydała się nagle zirytowana.- Po drugie, nie jestem małolatą. Mam siedemnaście lat i muszę przyznać, że jestem twoją fanką- uśmiechnęła się nagle. Przypominała mu w tym momencie dziecko stojące, przed budką z lodami.

- Czytasz mi w myślach?

- Wyjątkowo. Zazwyczaj tego nie robię, ale doszłam do wniosku, że po tym co się stało, ciężko będzie ci ubrać myśli w słowa- wzruszyła ramionami, jakby czytać w myślach umiał każdy zwyczajny człowiek. 

Nagle spoważniała.


- To co się wydarzyło, zaskoczyło nawet mnie. To wyda ci się niepojęte i niemożliwe do zaakceptowania, ale przez pewien czas będziesz na mnie skazany- dziewczyna spojrzała w stronę drzwi. Dało się usłyszeć zza nich hałas.- Na razie zostawię cię twoim przyjaciołom. Martwili się o ciebie. Spędzili tu całą noc- wróciła do okna. Nie zdążył zareagować, kiedy drzwi rozsunęły się i do pomieszczenia wpadł Zelo i Daehyun.

- Hyung, obudziłeś się!- zawołał maknae. Ten moment nieuwagi wystarczył, aby dziewczyna zniknęła z jego pola widzenia. Był zdezorientowany i nie był w stanie odpowiedzieć na pytania zadawania przez członków jego zespołu. Musiał śnić. To nie mogło być realne...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz