poniedziałek, 22 grudnia 2014

Druga szansa cz. 5- Yongguk



- Nie nudzi cię to?- zapytał Jean zrzędliwym tonem. Siedzieli razem z Dianą na sporym bilbirdzie i przyglądali się piątej już próbie B.A.P.

- Jestem dziewczyną, do cholery. Patrzenie na przystojniaków nigdy nie będzie mnie nudzić- dziewczyna zmarszczyła zirytowana brwi i spojrzała na słuchającego rad choreografa Yongguk'a.

Westchnęła ciężko, kiedy francuz siedziący po jej lewej stronie dalej marudził o stracie czasu. Tylko, że oni mieli go właściwie nieskończenie wiele i Diana nie rozumiała, dlaczego anioł tak narzekał. Poza tym, sam chciał jej towarzyszyć. Jego obecność była dla niej nieco uciążliwa, ponieważ nie czuła się tak swobodnie jak kiedyś, ale Mścicielka nie pojawiła się ani razu, od kiedy B.A.P wrócili z nad morza. Biorąc pod uwagę fakt, że były to już trzy tygodnie, nastolatka naprawdę była wdzięczna mężczyźnie. Mimo iż, nie była pewna, czy to na pewno jego zasługa.

- Skoro tak bardzo ci się nudzi, to możesz sobie iść- mruknęła Diana i zmaterializowała się tuż nad sceną. Przysiadła na jedynym z zabezpieczeń i zamachała nogami jak mała dziewczynka.

Yongguk niemal od razu wyczuł jej obecność. Rozejrzał się dookoła, aż w końcu spostrzegł parę odzianych w ciemne rurki nóg. Uśmiechnął się lekko i tak, aby pozostali tego nie dostrzegli, pomachał dziewczynie na przywitanie. Ta odwzajemniała jego gest.
W tym samym momencie do rapera podszedł menadżer i zaczął rozmawiać z nim o nadchodzącym występie. Wyjaśnił mu wszelkie detale i upewnił się, czy chłopak, aby na pewno, czuł się na siłch, ponieważ było to jego pierwsze wystąpienie od czasu wypadku. Yongguk oczywiście natychmiast przytaknął. Był pełen energii i podekscytowany jak nigdy dotąd. Zdał sobie sprawę, że spowodowane to było obecnością jego młodej Strażniczki. Oczywiście, był pewny, że Diana nieraz już oglądała jego występ, ale ten miał być pierwszym, na którym zdawał sobie sprawę z jej obecności.

Dziewczynie niestety nie było tak wesoło jak jemu. Zrozumiała bowiem, że naprawdę zakochała się w swoim idolu. Najbardziej bolał ją fakt, że Yongguk najprawdopodobniej odwzajemniał jej uczucia.A ona przecież będzie musiała w końcu odejść... Nie będzie chroniła go wiecznie, nawet jeżeli już zawsze będzie tułać się po świecie. Mścicielka w końcu zniknie- trafi albo do Nieba, albo do piekła. To już zależało wyłącznie od tego, czy dusza dziewczyny ulegnie kiedyś oczyszczeniu. Jednak wątpliwościom nie podlegał fakt, że w końcu Yongguk zostanie wymazany z jej życiorysu i wice wersa.

Diana odetchnęła głęboko, próbując powstrzymać łzy, kiedy tuż obok niej usiadł Jean.

- Nie musisz ukrywać przede mną swoich uczuć. Wiem, że zależy ci na nim- skinął głową w dół, a dziewczyna znów spojrzała na uśmiechniętego rapera.

- To i tak bez znaczenia- stwierdziła z żalem w głosie.- Nawet jeżeli kiedyś się obudzę, jakie jest prawdopodobieństwo, że jakaś Polka zostanie dziewczyną takiej gwiazdy? Założe się, że nawet nie będę miała szansy, aby tu wrócić.

- Przeznaczenie, wbrew pozorom, jest nieprzewidywalne- Jean odgarnął mi czułym gestem włosy za ucho.

- Ta... Coś o tym wiem- mruknęła nastolatka i starała się zignorować skrępowanie. Nie przeszkadzał jej dotyk mężczyzny, ponieważ kojarzył jej się z dobrocią ojca, ale mimo tego, Jean był jej obcy. Nie robił nigdy niczego innego, prócz odgarniania jej włosów z twarzy, ale Diana czuła się dziwnie, kiedy patrzył na nią w tak przenikliwy sposób, jak w tamtym momencie. Zupełnie jakby próbował zajrzeć w głąb jej duszy.

- Mogę cię o coś zapytać?- Jean spojrzał jej w oczy. Ta prychnęła cicho słysząc ten sam tekst chyba setny raz i wzruszyła obojętnie ramionami.- Dlaczego włściwie się zabiłaś?- Diana spojrzała na niego kątem oka i odpowiedziała smętnie:

- Już ci mówiłam. I to nie raz.

- Chodzi mi o to, czy nie widziałaś jakiegoś innego rozwiązania?

- Pogrążona w depresji nastolatka nie myśli logicznie. Chciałam po prostu, żeby moje problemy się skończyły.

- Nie pomyślałas o tym, żeby poprosić o pomoc bliskich?

- Gdybym była mądrzejsza, pewnie bym tak zrobiła- Diana spojrzała w niebo i przypomniała sobie twarz matki. Dokładnie zapadł jej w pamięć moment, kiedy ta znalazła ją w kałuży krwi. Dziewczyna już wtedy patrzyła na siebie z góry, więc lekarze mieli raczej nikłe szanse, żeby ją uratować. Koniec końców, udało im się utrzymać ją przy życiu, ale tylko dzięki temu, że zapadła w śpiączkę.

Dianie czasem wydawało się, iż słyszała gdzieś w oddali płacz mamy. Jej cichy głos, pełny cierpienia szeptał przeprosiny i błagania, aby Bóg oddał jej córkę. Jednak nieważne jakich modlitw kobieta nie wznosiłaby do Nieba, dopóki nastolatka nie odkupił swojej głupoty, nie wróci do domu.

- Hej, Jean...- zaczęła. Miała dosyć rozmowy dotyczącej jej i jej śmierci.

- Tak?

- Jak właściwie umarłeś?- po twarzy mężczyzny przebiegł dziwny cień.

Jean nie powiedział jej jeszcze nic o swojej śmierci i życiu. Diana nic nie wiedziała o swoim towarzyszu, a jednak mu ufała. Chyba jednak nie odzyskała jeszcze zdrowego rozsądku, bo powierzyła swoją egzystencję całkiem obcej osobie, która równie dobrze mogła być zjawą z czeluści piekielnych. Już nie mówiąc o tym, że narażała na niebezpieczeństwo całe B.A.P.

- Wojna- odpowiedział krótko po chwili. Diana zmarszczyła brwi.

- Zbyt wiele mi to nie mówi.

- Dwudziesty maj, tysiąc dziewięćset czterdziesty rok, kanał La Manche. Niemcy przełamali front francuski. Byłem... Jestem jedną z ofiar- wyjaśnił bardziej szczegółowo.

- Walczyłeś podczas drugiej wojny światowej?- dziewczyna rozwarła ze zdumienia powieki.

- Byłem cywilem- poprawił. Wtedy Diana zrozumiała, że jego życie zostało zakończone bez jego wpływu. Tylko czemu, w takim razie, Jean był teraz tym, kim był?

Z tego co wiedziała, ludzi zmarłych można podzielić na cztery grupy. Do pierwszej z nich zaliczało się tych, którzy szli bezpośrednio do Nieba. Najwięksi szczęściarze, no ale w końcu zasłużyli sobie na taką nagrodę. Do drugiej grupy należeli ci, którzy trafiali do czyśćca. Oczywistym więc było, że grzesznikom należało się miejsce w piekle. Taki podział obowiązywał wbrew pozorom w każdej religi, mimo, że pod innymi nazwami.

Jednakże, istniała jeszcze czwarta, najbardziej specyficzna grupa zmarłych. Tułacze. Diana nie wiedziała dokładnie, jaki grzech popełnić trzeba było, aby należeć do takowych istot. Na pewno samobójcy musieli tułać się po świecie i, o ile się orientowana, niewdzięcznicy również odbywali taką karę. Więcej na ten temat nie wiedziała.

Chciała nawet poprosić Jean'a, aby dokładniej jej to wytłumaczył, ale wtem dostrzegła, że Yongguk macha w jej stronę i wskazuje jej, aby zeszła na dół. Przywdziała na twarz uśmiech i zeskoczyła z metalowego zabezpieczenia.


- No to lecę- rzuciła przez ramię w kierunku francuza. Ten skinął tylko głową. Jego wyraz twarzy pozostawał obojętny, jednak Diana nie dostrzegła dziwnego błysku w jego oczach, które momentalnie poszarzały...


Nastolatka wylądowała zgrabnie na ziemi i poczekała, aż rozmawiający dotychczas z Himchan'em raper podejdzie do niej.

- Idę do toalety- powiedział i z uśmiechem na ustach, chwycił Dianę za rękę. Takie drobne, czułe gesty zdarzały mu się coraz częściej. Były bardzo poruszające, jednak jednocześnie niepokojące.

- O co chodzi?- dziewczyna dała zaprowadzić się do garderoby B.A.P.

Przysiadła na niewielkiej sofie i przekrzywiła z ciekawością głowę.

- Chciałem spędzić z tobą trochę czasu przed występem- wyjaśnił i usiadł obok nastolatki. Pogładził wierzch jej dłoni.

- Jestem z tobą dwadzieścia cztery na dwadzieścia cztery- przypomniała mu z uśmiechem.

- Ostatnio ciągle gdzieś znikasz. Martwię się- Yongguk odwrócił jej dłoń wnętrzem do góry i przejechał opuszkami palców po bladych, podłużnych bliznach na nadgarstku. Spoglądał z ostrożnością na twarz Diany, oczekując jej reakcji.

- Po prostu chce dać ci chociaż trochę prywatności- zignorowała nieme pytanie o pozwolenie wypisane w jego oczach i zaśmiała się cicho, klnąc w myślach. Mogła się spodziewać, że zauważy. Dużo czasu spędzała z Jean'em, jednak nie mogła powiedzieć raperowi, że właściwie wprowadził się do niego drugi duch. Dopiero zrobiłaby się afera.
- A jeżeli ja nie chcę, żebyś oddawała mi moją prywatność?- zapytał Yongguk niesamowicie poważnym tonem. Diana zamarła z rozdziawionymi ustami.

- Co proszę?

- Nie chcę, żebyś znikała...- wyszeptał i zbliżył dłoń do rumieniącego się policzka. Dziewczyna przełknęła ciężko, widząc odbijające się w oczach chłopaka uczucia. Drgnęła, kiedy chłodne palce musnęły jej skórę. Nie żeby coś, ale nigdy jeszcze nie miała chłopaka. Z nikim nawet nie trzymała się za rękę, więc nie tylko to, że nagle została Aniołem Stróżem było dla niej zupełnie nową sytuacją.

- Jeszcze zaczniesz żałować tych słów- rzuciła kpiąco, próbując osłabić dziwnie napięty nastrój.- Wierz mi, potrafię wejść ludziom na głowę.

- Nie przeszkadza mi to- Yongguk pokręcił głową i założył jej włosy za ucho. Jean robił to samo, ale teraz poczuła się zupełnie inaczej. Jej serce drgnęło, a jej ciało ogarnęło ciepło. Przełknęła, kiedy raper zbliżył się do niej. Niemal mogła poczuć jego ciepły oddech na twarzy. Cholera, sytuacja wymykała się spod kontroli.

Yongguk objął dłonią jej policzek i pochylił się nad nią jeszcze bardziej. Szczerze, Diana nie wiedziała, co powinna myśleć w tamtym momencie. Z jednej strony, chłopak, którego kochała chyba chciał ją pocałować, ale z drugiej, miała ochotę uciec. Ale konflikt wewnętrzny. Na szczęście, albo na nieszczęście, decyzję podjął za nią ktoś inny.
Nagle Diana poczuła, jak zawartość tlenu w atmosferze zaczęła gwałtownie wzrastać. Była bardziej wyczulona na takie rzeczy, mimo, że nie mogły jej już zaszkodzić. Jednak mogły wywołać spore spustoszenie w organizmie Yongguk'a. Niby tlen był życiodawcą, jednak mógł być też zarazą, a później nawet zabójcą.

Dziewczyna odskoczyła gwałtownie od chłopaka, kiedy poczuła gdzieś w pobliżu złowrogą aurę. Różniła się nieco od tej, która zazwyczaj towarzyszyła Mścicielce, jednak póki co, Diana nie miała czasu, aby się nad tym zastanawiać. Rozejrzała się asekuracyjne dookoła.

- Otwórz szybko okno- rzuciła w sdtronę zdezorientowanego Yongguk'a. Trzeba było jak najszybciej wyrównać wzrastające wciąż stężenie tlenu w powietrzu.- Albo najlepiej, wracaj do reszty!- rozkazała i przeszła przez ścianę. Miała nadzieję, że raper jej posłucha.

Znów rozejrzała się dookoła, jednak nie dostrzegła nikogo, kto mógłby być zagrożeniem. Skupiła się próbując zidentyfikować źródło aury, którą wcześniej wyczuła, jednak jedynym co spostrzegała, była zbliżająca się postać Jean'a. Podleciała do niego szybko. W jego oczach odbijało się zagubienie i coś, czego nie potrafiła zinterpretować.

- Co się stało? Czy to...

- Nie wiem- odpowiedział francuz.

- Ale przecież...

- Wyczułem coś, ale zanim zdążyłem to odnaleźć, wszystko wróciło do normy- wzruszył ramionami i zmarszczył brwi. Szósty zmysł Diany zadzwonił ostrzegawczo. Coś było z mężczyzną nie tak.

- Wszystko w porządku?- dziewczyna spojrzała mu w oczy, a na dnie jej umysłu zrodziła się dziwna doza podejrzliwości. Sama nie wiedziała czemu, ale patrząc na mężczyznę unoszącego się tuż przed nią, zaczęła lekko wątpić. Nie wiedziała jednak w co.

- Nie wiem- odpowiedział dziwnym głosem.- Czuje się zdezorientowany przez to, co się stało. Zdezorientowany i niepokojąco bezradny- incydent nie był może rzeczywistym zagrożeniem, ale niebezpieczeństwo wciąż wisiało w powietrzu.- A tobie nic się nie stało? Co z chłopakiem?

- Mi nic nie jest, a Yongguk'owi kazałam wrócić do reszty zespołu. Nawet jeżeli to Mścicielka, nie odważy się zaatakować większej grupy- przynajmniej taką Diana miała nadzieję.- Na szczęście nie stało się nic poważnego- dziewczyna ostatni raz spojrzała w szare oczy Jean'a. Nie wiedzieć czemu, miała wrażenie jakby ich kolor nieco pociemniał.- Lepiej polecę się rozejrzeć...- coś podpowiadało jej, żeby jak najszybciej oddaliła się od mężczyzny. No kurna blaszka, jej szósty zmysł zaczął chyba świrować...

"Patrolowała" okolicę dość długo. Koncert B.A.P dawno się zaczął, jednak Diana bała się na nim pojawić. Nie, ona bała się konfrontacji z Yongguk'iem. Prawie się pocałowali, jednak jej serce niezbyt cieszyło się z rewelacji, wywołanych ciepłem na widok rapera. Z jednej strony, budziła się w niej euforia, ale rozum podpowiadał jej, że powinna izolować się od uczuć, nie na nich polegać. Cholera, miała wrażenie, jakby zaczęła funkcjonować na zasadach jakiegoś starożytnego racjonalizmu.

Spokoju nie dawało jej również to, co się stało. Niby nikt nikomu nie wyrządził krzywdy, ale paradoksalnie, to najbardziej ją niepokoiło. Mścicielka zawsze atakowała, no wiecie, ciężkimi działami. Nie jakimiś nic nieznaczącymi , pojedynczymi strzałami. To było zbyt nieszkodliwe, jak na sposób jej działania. Czyżby w pobliżu znajdował się jeszcze ktoś, kto źle im życzył? Wszystko komplikowało się coraz bardziej...

Diana przysiadła na dachu samochodu B.A.P i czekała aż koncert się skończy. Nigdzie nie widziała Jean'a, co dodatkowo wydało jej się dziwne.


Po około trzydziestu minutach, zespołowi udało się uciec podekscytowanym krzykom fanów. Z wielką ulgą B.A.P wrócili do dormu. Diana czekała nieprzyjemne zdenerwowana na Yongguk'a. Tylko jak właściwie miała wyjaśnić mu co się stało? Jeżeli powie raperowi, że spodziewała się ataku zjawy, czychającej na jego życie, chłopak raczej nie przyjmie tego dobrze...

Nagle drzwi pokoju otworzyły się.

- Diana?-Yongguk podszedł do niej szybko i przytulia ją do siebie. Było jej tak dobrze w jego ramionach...

- Nie zamkąłeś drzwi- dziewczyna odsunęła się od niego i odkrząchnęła. Machnęła lekko ręką, a po chwili do ich uszu dobiegło ciche kliknięcie. W pokoju zapanowała ciemność.

- Co się dzisiaj stało?- ciszę przełamał chłopak, szczerze zaniepokojony przygnębiony miną Diany.- Chyba nie uciekłaś przez to, że ja...- nastolatka zarumieniła się wbrew sobie, jednak pokręciła głową.

- Nie jestem jedynym duchem w okolicy- mruknęła, mając nadzieję, że takie wyjawienie mu wystarczy.

- Diano, czy ty... Jesteś zła?- Yongguk uciekł spojrzeniem w bok.- Przez to, co zrobiłem- jej rumieniec jeszcze się pogłębił.

- Raczej zaskoczona- mruknęła cicho.- Ja jeszcze nigdy nie...- zawiesiła się na chwilę, a chłopak zmarszczył brwi, nie wiedząc początkowo, o co jej chodziło.

- Nikt cię jeszcze nie pocałował?- zapytał z niedowierzaniem.

- Takie to dziwne?- Diana odważyła się na niego spojrzeć.

- No, nie tylko... Jesteś ładna i masz już siedemnaście lat...- Yongguk strasznie się zapeszył. Tego nigdy by się po niej nie spodziewał. Odnosiła się do niego z taką lekkością i z otwartością mówił zawsze o pozostałych członkach zespołu.- Ty naprawdę nigdy nie...?

- Dopóki cię nie poznałam, jakoś o tym nie myślałam- wzruszyła nieśmiało ramionami.

- A teraz myślisz?- Yongguk uśmiechnął się wbrew sobie, a jego duma została mile połechtana.

- Nie! Znaczy... No, może trochę...- przyznała Diana z rozbrajającą szczerością i zagryzła wargę.

Widząc jej słodką niepwność, raper zachichotał cicho i zbliżył się powoli do pogrążonej w półmroku postaci nastolatki. Ta spojrzała na niego zdziwiona, jednak nie zdążyła zareagować. Yongguk, tak jak wcześniej przed występem, nachylił się w jej stronę. Ostrożnie, tak aby jej nie przestraszyć, złączył ich usta w czułym pocałunku. Muskał lekko wargi Diany, a ta próbowała otrząsnąć się z początkowego szoku.

Jego usta były niesamowicie miękkie i zachęcały ją, aby odpowiedziała na słodkiego całusa. Poczuła przysłowiowe motylki w brzuchu, a jej serce zaczęło walić jak szalone. Omal nie ugieły się pod nią nogi. Oparła się o stojące za nią biurko. Zacisnęła palce na chłodnej, drewnianej krawędzi, czując, jak uścisk męskich ramion na jej talii zacieśnił się nieznacznie. Czuła się niesamowicie, mimo, że na dnie jej umysłu jakiś głos szeptał, iż nie powinno jej się to podobać.


Jean, który nagle pojawił się na dachu budynku był podobnego zdania. Zacisnał rękę w pięść, a niebo przecięła błyskawica. Zbliżała się burza i to nie tylko taka, którą zwiastowały grzmoty i błyski...



poniedziałek, 15 grudnia 2014

B.A.P- Zelo- Żyrafa

Scenariusz inspirowany "incydentem" w ZOO. Z serii, kiedy prawie dorosłe nastolatki zachowują się jak małolaty :-) 




     - Hej, ________- powiedziała twoja przyjaciółka marudnym głosem.- Możemy iść dalej? Plisss! Ile jeszcze chcesz zrobić zdjęć zebrom? Ja chcę zobaczyć żyrafę!
     -Już dobra, dobra- mruknęłaś patrząc na wyświetlacz w aparacie. ''Nieco zły kontrast , ale reszta ujdzie w tłumie'' stwierdziłaś w myślach.- Chodźmy, zanim odprawisz mi tu gorzkie żale...
     Ciężko było ci uwierzyć, że wybraliście się na wycieczkę klasową do ZOO. Tobie ten pomysł nawet odpowiadał, ale ci, którzy zadeklarowali się na wyjazd pierwsi, stwierdzili nagle, że są zbyt dojrzali na oglądanie zwierząt. W rezultacie, tylko ty, twoja przyjacióła i kilka innych osób cieszyło się z dnia wolnego od szkoły i potraktowało wycieczkę bardzo poważnie. Na tyle poważnie, na ile szło traktować bieganie, jak dzieci po wysypanych kamieniami scieżkach i ignorowanie karcących spojrzeń rodziców z mniejszymi dziećmi.
      Razem z _______ zdecydowałyście się pójść do żyrafiarni. Nie było wam za bardzo po drodze, ale twoja przyjaciółka uparła się, żeby zobaczyć młodą żyrafę. Co wam szkodziło? Miałyście jeszcze godzinę do zbiórki i tylko dwie przerwy na koncie.
      - Jest urocza!- pisnęła _______, kiedy mała żyrafa pokazała jej język.
      - Chyba raczej, jest uroczy- sprostowałaś.- Nazywa się Steve i zdecydowanie jest czystokrwistym samcem- skierowałaś obiektyw w stronę zwięrzęcia. Jednak twój wzrok przyciągnęło coś innego, albo raczej ktoś. A mianowicie, wysoki azjata z blond ramen'em na głowie. Nacisnęłaś przycisk, a obiektyw wysunał się jeszcze mocniej. Nawet przystojny i na dodatek blondyn, co zdecydowanie przywdawało mu uroku. Nie namyślając się długo, nacisnęłaś przycisk i zrobiłaś zdjęcie.
      Zmarszczyłaś brwi. Chłopak się ruszył i miał rozmazaną większą część ciała. Zdecydowałaś się na kolejne zdjęcia. Choć nie wiedziałaś, dlaczego właściwie je robiłaś. Dużo pstryknięć i kilkanaście podskoków żyrafy później, uznałaś, że pora zakończyć tą improwizowaną sesję zdjęciową. Zresztą chłopak i tak już wyszedł. Niestety, zdjęć żyrafy nie udało ci zrobić, ponieważ nadeszła pora karmienia i opiekunowie wyprosili was na dwór.
      Pół godziny później zdecydowałyście się usiąść na ławce obok wybiegu lamapartów. Jak to miałyście w zwyczaju, ________wyżebrała od ciebie swojego ulubionego batona, a sama podzieliła się kwaśnymi żelkami. Namówiła cię też na przegląd zdjęć, jednak przypominając sobie, że zamiast żyrafy, obiektem twojej uwagi był wysoki azjata, nie chciałaś przystać na propozycję przyjaciółki. Ta rozumiejąc, że coś ukrywasz, wyrwała ci aparat i weszła w galerię.
     - Hmm.... Nawet wysoki, ale jak na żyrafę to i tak barkuje mu kilku centymetrów- mruknęła kpiąco ________.
     - Zamknij dziób i oddaj mi apart!
     - Powiem szczerze, że zastanawiałam się, czemu tak pożądliwie obłapywałaś wzrokiem tą biedną żyrafę. A tu się okazuje, że podziwiałaś inne żyrafiątko- przyjaciółka puściła ci oczko. Zacisnęłaś wkurzona zęby i chciałaś wyrwać jej lustrzankę.
     Prawie ci się udało, jednak dziewczyna wypuściła ją z rąk. Przeklnęłaś w myślach i tylko czekałaś, aż usłyszysz dźwięk tłukącego się obiektywu. Jednak nic takiego się nie stało. Kiedy próbowałaś złapać aparat nagle zauważyłaś, że w ostatnim momencie pochwyciła go inna dłoń. Spojrzałaś w górę na twarz swojego nowego, osobistego super bohatera i aż zachłysnęłaś się się powietrzem. Wybawcą twojej lustrzanki był ów chłopak, który kilkadziesiąt minut temu służył ci za modela.
      - Dziękuję za....- chciałaś jak najszybciej zabrać mu swój skarb, ale nie zdążyłaś. Chłopak odwrócił aparat wyświetlaczem w górę i zmarszczył brwi. Znów zaklnęłaś w myślach. Wyrwałaś mu lustrzankę z rąk i natychmiast ją wyłączyłaś. Zarumieniłaś się zawstydzona i uparcie unikałaś wzroku chłopaka.
      - Mógłbym zobaczyć resztę zdjęć?- usłyszałaś.
      - Haa?!
      - Chyba mam prawo, co nie? No chyba, że chcesz żebym zmusił cię od razu do ich usunięcia?
      - Co masz na myśli?- zapytałaś zaniepokojona.
      - No wiesz, pogwałcenie praw człowieka i takie tam.... Z tego, co wiem, nie można fotografować danej osoby bez jej zgody- zakołysał się na piętach, a ty zbeształaś się za swoją ''pomysłowość''. Z ciężkim westchnieniem wręczyłaś mu aparat.
      Bez problemu poradził sobie z jego obsługą. Spodziewałaś się pretensji lub nakazu usunięcia wszystkich zdjęć, jednak chłopak oglądał je w skupieniu bez słowa.
      - Dlaczego właściwie je zrobiłaś?- zapytał niespodziewanie.
      - Po prostu pomyliłam cię z żyrafą- mruknęłaś.- Mogę swoj aparat? Za chwilę musimy wracać.
      - Jasne- chłopak wręczył ci lustrzankę i wstał z ławki.
      - To tyle?Nie będzie krzyków, gróźb, albo zabrania karty?
      - Czemu?- chłopak zamrszczył brwi.- Nie ma sensu usuwać dobrych zdjęć, poza tym nie zabieram cudzej własności- wzruszył ramionami.
      - Och... Okej....
      - A właśnie- chłopak rzucił ci spojrzenie przez ramię.- Jestem Zelo- i odszedł.
      Zelo... Skądś znałaś te imię.... I nagle cię olśniło. B.A.P! Znany koreański zespół. Zaśmialaś się sama do siebie. Fanki na pewno rozszarpałyby cię z zazdrości....

czwartek, 11 grudnia 2014

Druga szansa cz. 4- Yongguk



- Hyung, powiedz im coś!- jęknął cierpiętniczo Zelo, kiedy Daehyun i Youngjae zaczęli okładać się w żartach pięściami. Pech chciał, że maknae siedział pomiędzy nimi i co rusz dostawał kuksańcami.
 
Yongguk wychylił się ze swojego fotela i spojrzał na nich z uśmiechem na twarzy. Pierwszy raz od dawna mieli dwa dni wolnego i postanowili to wykorzystać. Wybrali się nad morze. Raper bardzo chciał, żeby Diana jechała z nimi, jednak uparła się, aby dać mu trochę spokoju. Nie przeszkadzała mu jej obecność. Jej ciągły uśmiech i ciepłe przysposobienie rozgrzewały jego serce. Miło było patrzeć na jej puchlną twarz. Czuł też dziwną satysfakcję. Był niezmiernie zadowolony, że miał ją tylko dla siebie. Od kiedy był takim egoistą?

- Chłopaki, przestańcie- powiedział i trzepnął Daehyun'a i Youngjae'a po głowach. Ci spojrzeli na niego z wyrzutem, jednak uspokoili się. Ich obrażone miny przywodziły na myśl obrażonych siedmiolatków. Wszyscy w samochodzie wybuchnęli śmiechem.

Zza zakrętu wyłoniła się błyszcząca tafla. Mimo jesiennego popołudnia dzień był przyjemnie ciepły. B.A.P rozłożyli namioty na plaży. Pierwszy raz od dawna udało im się uwolnić od ekipy, kamer, mikrofonów, a co najważniejsze od fanów.

Miło było spędzić czas w gronie przyjaciół, jednak Yongguk przyłapał się na tym, że jego myśli powracały nieustannie do Diany. Zaczął niepokoić go fakt, że ciągle o niej myślał.

- Więc, kto z kim śpi w namiocie?- Himchan klasnął w dłonie i uśmiechnął się szeroko. JongUp zajął się przygotowywaniem ogniska. 

- Ja śpię z Daehyun'em- Youngjae przyciągnął starszego do siebie.

- Kto powiedział, że ja chcę spać z tobą w jednym namiocie?- Daehyun uśmiechnął się kpiąco i ztrząsnął z ramienia dłoń przyjaciela. Youngjae zrobił usta w ciup.- Już dobra, dobra...- jęknął cierpiętniczo wokalista i sięgnął po piankę.

- Mojej uroczej buźce nie można odmówić- Youngjae wyszczerzył się szeroko.

- Uważaj, żebym czasem nie trafił w twoją buźkę gorącą pianką- ostrzegł żartobliwie Daehyun, jednak młodszemu wokaliście groźba wydała się dziwnie poważna.

- Himchan, śpisz ze mną. Mamy do pogadania- Yongguk spojrzał na niego, przypominając sobie kilka momentów, w których Diana omal nie pluła w stronę visual'a. Ciekawe o czym to Himchan tak gorąco rozmyślał?

- Co ja takiego zrobiłem?- visual zmarszczył brwi.

- Zbyt popuściłeś wodze fantazji- mruknął lider i nabił piankę na patyk. Osobiście lubił swoją prywatność, ale nie wiedzieć czemu fakt, iż Diana grzebała w głowach innych, zaczął go bardzo denerwować. 

Himchan spojrzał na Yongguk'a nierozumiejącym wzrokiem. Przecież niczym ostatnio nie wkurzył rapera, więc czemu ten wyglądał, jakby chciał mu powyrywać kłaki? Visual chciał zapytać o to lidera, jednak Youngjae mu to uniemożliwił. Wokalista wepchnął mu piankę do buzi i poruszył jego żuchwą, imitując żucie. Himchan trzepnął go po ręce i rzucił w niego opakowaniem żelków. Młodszy złapał je w locie, otworzył paczkę i wepchnął sobie kilka z nich do ust. Kiedy jednak Zelo poprosił go, aby się z nim podzielił, ten uciekł w stronę morza i stwierdził, że prędzej zgoli się na łyso niż odda komukolwiek oprócz Daehyun'a swój skarb. 

Wszyscy śmiali się, jak szaleni, kiedy Zelo ganiał Youngjae'a po plaży. Patrząc na grupkę siedzącą pod drzewami, można by rzec, że na biwak wybrała się zgraja przedszkolaków, a nie prawie dorośli mężczyźni.

Diana uśmiechnęła się smutno, obserwując swoich idoli. Zastanawiała się, czy na pewno dobrze zrobiła, nie mówiąc Yongguk'owi o tym, że zamierza za nimi podążyć. Zaczynała mieć naprawdę złe przeczucia, a te jeszcze za życia nie zawiodły jej ani razu. Czy więc mogła się mylić, jeśli wszystkie jej zmysły wyostrzyły się i biły na alarm? Miała wrażenie, jakby niebezpieczeństwo czyhało tuż za rogiem, więc w razie jakiegokolwiek ataku, wolała być w pobliżu. Dziewczyna westchnęła ciężko i przysiadła na gałęzi jednego z oddalonych od namiotów drzew.
Spojrzała w stronę morza. 
Słońce zachodziło, a jego pomarańczowa aura odbijała się w falującej tafli. Kiedyś nie doceniała wielkości i blasku Słońca, a teraz żałowała, że być może nigdy już nie poczuje na skórze jego ciepła. Diana znów westchnęła i odrzuciła długie włosy na plecy. Nagle kątem oka dostrzegła dziwny cień. Zwróciła się w stronęyh rozmytego kształtu, który niespodziewanie przybrał formę mężczyzny. Nastolatka zmarszczyła brwi i zeskoczyła na ziemię. 

- Kim jesteś?- powiedziała cicho, mając nadzieję, że Yongguk nie będzie w stanie jej dostrzec.

- Nie bój się- usłyszała, kiedy ciemna postać stała się wyraźna. Diana ujrzała młodego mężczyznę, ubranego w ciemny garnitur. Jego włosy, sięgające karku falowały, jakby unoszone prądem morskim. Mężczyzna podszedł do niej powoli, a nastolatka mogła lepiej przyjrzeć się jego twarzy. Miał bardzo specyficzną, jednak harmonijną urodę. Jego ciemne, lekko skośne oczy dowodziły, że w jego żyłach płynęła azjatycka krew. Diana miała jednak wrażenie, iż miał też korzenie europejskie. Krótkie trzy słowa, które wypowiedział przesycone były wyraźnym, francuskim akcentem.

- Kim jesteś?- powtórzyła swoje pytanie i cofnęła się. Przekrzywiła głowę, a w jej oczach odbiła się ostrożna podejrzliwość. Spotkała kilka razy błąkające się dusze, jednak żadna nie zwróciła na nią uwagi. Póki eteryczne egzystencje nie zostaną w sposób bezpośredni połączone ze soba, są względem siebie obojętne. Zupełnie jak plastik i prąd elektryczny.

- Jestem Nieumarłym. Zupełnie jak ty- odpowiedział mężczyzna.

- Czego chcesz?- Diana spojrzała w stroną namiotów B.A.P. Miała nadzieję, że przybysz nie miał złych zamiarów. Wolałaby z nim nie walczyć na oczach Yongguk'a. 

- Twój ton jest bardzo nieuprzejmy. Myślałem, że jesteś lepiej wychowana- mruknął mężczyzna i podążył za wzrokiem dziewczyny. Uniósł brew i spojrzał jej w oczy z dziwnym wyrazem twarzy.- Zadziwiające. Jesteś z nim już tyle czasu. Aż trudno w to uwierzyć- przybysz pokręcił zszokowany głową.

- Skąd wiesz, od kiedy z nim jestem?- Diana przełknęła nerwowo, kiedy przeszył ją niepokojący blask czarnych oczu.

- Obserwuje cię od jakiegoś czasu- przyznał mężczyzna, a w świadomości Diany zaświeciła się ostrzegawczą lampka. Facet musiał coś chcieć, skoro się nią interesował. Dziewczyna cofnęła się o krok, gotowa do możliwej próby ataku.- Nie zamierzam cię skrzywdzić- obiecał domyślnie.

- Więc czemu...- Diana nie zdążyła dokończyć pytania, gdyż przybysz zmaterializował się nagle tuż przed nią. Nachylił się nad nią, a jej serce zabiło niespokojnie.

- Powiedzmy, że zainytrygowała mnie twoja postawa. Mogłaś go nie ratować. Twój wyczyn skazał cię na dłuższą tułaczkę, a mimo to pogodziłaś się ze swoim losem- jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko jej.- Egzystencja na krawędzi życia i śmierci jest bardzo wyczerpująca psychicznie, a mimo to, radzisz sobie doskonale...- pokiwał z uznaniem głową i odsunął się od niej. Diana z trudem powstrzymała się od westchnięcia ulgi.- Poza tym, możesz potrzebować pomocy...

- Jak się wogóle nazywasz?- nastolatka odgarnęła grzywkę z czoła.

- Nazywam się Jean- mężczyzna skłonił się kurtuazyjnie. Diana mu nie ufała. Dziwny błysk w jego oczach sprawił, że przeszły ją ciarki po plecach.

- W czym dokładnie chcesz mi pomóc?- dziewczyna spojrzała na Daehyun'a, którego Youngjae zepchnął na piasek i zaczął łaskotać.

- Na przykład, w tym?- Jean skinął głową w kierunku morza. Diana zmarszczyła brwi i podążyła za jego wzrokiem i zamarła, a następnie zaklęła. Skupiła się i zmaterializowała tuż przy brzegu.

Tuż nad powierzchnią wody zawisła Mścicielka. Wpatrywała się uważnie w postać Yongguk'a, który wchodził akurat do namiotu. Wydawało się, że dziewczyna wogóle nie dostrzegła Diany. Czarnowłosa dziewczyna uniosła rękę i skierowała jej wnętrze ku namiotom B.A.P. 

Siedemnastolatka znów zaklęła, kiedy zewsząd otoczył ją nieprzyjemnie zimny wiatr. Podmuchy targały jej włosami i uderzały bezlitośnie w twarz. Diana spojrzała zaniepokojona w stronę plaży. Chłopaki schowali się w namiotach.

- Jasna cholera!- warknęła Diana, kiedy Mścicielka podążyła powoli w stronę brzegu. Ten głupi duch zaczął ją naprawdę wkurzać. 

Zjawa znalazła się niebezpiecznie blisko obozu B.A.P, kiedy nagle czas się zatrzymał. Siedemnastolatka rozejrzała się dookoła i ostrożnie okrążyła zastygłą postać. W jej czerwonych oczach odbijała się, dosłownie, żądza mordu. Diana aż wzdrygnęła się, czując nagromadzone w złowrogiej aurze negatywne emocje.

- Mówiłem, że możesz potrzebować pomocy- usłyszała tuż przy uchu głos Jean'a. Odskoczyła i zawisła w powietrzu. Spojrzała znów na twarz Mścicielki, a późnej w oczy w mężczyzny.

- Ciekawość to jedno, ale zainteresowanie zazwyczaj nie idzie w parze z pomocą- stwierdziła Diana, uśmiechając się kpiąco.

- Rzeczywiście- przyznał Jean.

- Czego ty ode mnie chcesz?- mężczyzna zastanowił się chwilę.

- Chciałbym lepiej poznać twój sposób funkcjonowania... To, co robisz, wbrew pozorom, nie jest zbyt charakterystyczne dla Nieumarłych. Tacy jak my robią wszystko, aby wrócić do życia. Natomiast ty, Diano, wykazujesz niesamowite wręcz pokłady empatii- Jean machnął ręką, a Mścicielka tak szybko, jak się pojawiła, zwyczajnie zniknęła.

- Co z nią zrobiłeś?

- Nie martw się. Nie zniknęła na dobre. Chociaż prawdopodobnie, jest do powód do obaw- stwierdził po chwili.- Dziewczyna łatwo nie odpuści, a jej chęć zemsty daje jej taką energię, której sama nie pokonasz- Jean założył Dianie włosy za ucho. Dziewczyna odtrąciła jego rękę.

- Nie ufam ci- powiedziała wprost.

- Wiem. Zaufanie trudno jest zbudować, jednak mam nadzieję, że w końcu mi się uda- Diana prychnęła i podążyła w stronę namiotów. Bez problemu przeszła przez ścianę z wodoodpornego materiału i nachyliła się nad uśmiechniętym Yongguk'iem. Odetchnęła z ulgą, widząc, że nic mu nie jest. Odgarnęła mu włosy z czoła, wiedząc, że nic nie poczuje. Opuściła po chwili namiot. Kiedy to zrobiła, czas znów zaczął płynąć. Zignorowała Jean'a, który pojawił się nagle obok niej i zajrzała do namiotu Zelo i JongUp'a. 

Diana zmarszczyła brwi, widząc szamotającego się we śnie maknae. Znowu ta cholerna zjawa. Dziewczyna westchnęła i dotknęła delikatnie czoła chłopaka. Maknae momentalnie się uspokoił. Nigdy nie była zbyt utalentowana wokalnie, ale we śnie wszystko wydawało się lepsze. Zwłaszcza jeśli lekko się go zmanipulowało.

- Moim zdaniem, za bardzo ingerujesz w ich życie- stwierdził Jean. Diana zignorowała  jego słowa i wróciła momentalnie na plażę.

- Pomożesz mi?- zapytała po długiej wewnętrznej walce z dumą i wątpliwościami.

- Owszem. Jednak chłopak nie może wiedzieć o mojej obecności- zastrzegł sobie Jean. 

- Nie będzie cię widział?- mężczyzna pokręcił głową.- Jaką mogę mieć pewność, że nie chcesz w jakiś sposób skrzywdzić mnie albo ich?- Diana skinęła w stronę rozłożonych namiotów.

- Pomogłem ci- Jean uniósł brew.

- To o niczym nie świadczy, poza tym, ręką może machnąć każdy- nastolatka skrzyżowała ramiona na piersi.

- Czy czujesz w moim towarzystwie jakąś negatywną aurę?- zastanowiła się chwilę. Co fakt, to fakt. Energia Jean'a pozostawała neutralna, jednak dopiero co go poznała. Jaką mogła mieć pewność, że gdy tylko odwróci się na moment, Jean nie wykorzysta sytuacji i nie skrzywdzić jej albo kogoś z B.A.P?

- Czy ty czasem nie masz swojej misji? Dlaczego chcesz marnować czas na mnie?

- Już mówiłem. Zaintrygowałaś mnie- Jean przekrzywił głowę. Diana wiedziała, że mężczyzna pod nonaszalanckim tonem skrył jakieś kłamstwo, ale nie była głupia i wiedziała, że jego pomoc może być przydatna. Westchnęła ciężko. Chyba nie miała wyboru.

- Obiecujesz, że nie będziesz mieszał się, dopóki Mścicielka się nie pojawi?

- Zgoda. Obiecujesz odpowiedzieć na każde z moich pytań?- zmarszczyła brwi.

- Zależy, czego będą ddotyczyć...

Jean uśmiechnął się tajemniczo i zniknął bez słowa. Robiło się coraz dziwniej, a Diana coraz bardziej obawiała się, że nigdy już nie odzyska życia...



Wyszedł z namiotu, kiedy głośne podmuchy ucichły. Od pewnego czasu miał wrażenie, że obserwowały go zagubione we wściekłości oczy. Rozejrzał się dookoła. Księżyc skrył się za chmurami. Odwrócił się w stronę morza i zamarł zszokowany. 

Na plaży stała Diana. Jej długie, mahoniowe włosy targała lekka bryza. Naprawdę wyglądała jak anioł zesłany z nieba, a Yongguk zaczął powoli rozumieć, dlaczego na jej widok zawsze przyspieszało mu serce. Miłość? Zakochał się w duchu? Nie, nie mógł czuć czegoś takiego do dziewczyny, która nie żyła i, która, i tak w końcu miała zniknąć, pozostawiając po sobie pustkę.

Kręcąc głową i karcąc się za niedorzeczność własnego stwietrzenia, podszedł do dziewczyny.

- Mówiłaś, że zostajesz w mieście- wyszeptał. Diana spojrzała na niego przez ramię. Miała dziwny wyraz twarzy, jakby trapiło ją coś, czego nie dostrzegał.

- Nudziło mi się- mruknęła cicho i rozpostarła szeroko ramiona, rozciągając mięśnie. Odetchnęła głęboko i przywdziała na twarz pogodny uśmiech.- Nie możesz spać?

- Tak. Stwierdziłem, że pójdę na spacer- Yongguk przyjrzał się uważnie twarzy Diany, szukając w niej jakiejś wskazówki. Jej usta może i były rozciągnięte w uśmiechu, ale w oczach wciąż błyszczało dziwne niezdecydowanie i niepewność.- Wszystko w porządku?

- Tak, czemu?

- Wyglądasz, jakby coś cię martwiło...

- Zlituj się!- Diana parsknęła śmiechem.- Jestem duchem. Naprawdę myślisz, że życie pozagrobowe usłane jest rózami? Poza tym, od dłuższego czasu mieszkam z szóstką facetów. Cholernie frustrujące jest to, że na codzień widuje swoich idoli, a nawet nie mogę z nimi porozmawiać...- zmarszczyła zabawnie nos.

- Ja ci nie wystarcze?- mruknął Yongguk, który słysząc wzmiankę o przyjaciołach, poczuł niepokojąco frustrujące napięcie w okolicy serca.

- O... Czyżbym słyszała w twoim głosie nutki zazdrości?- dziewczyna zachichotała, widząc naburmuszoną minę rapera. Pokręciła głową i złapała go za rękę. - Chodź, oppa. Chciałeś iść na spacer- piciągnęła chłopaka w stronę wydm. 

Szli w ciszy przez dłuższą chwilę. Yongguk co rusz spogladał na twarz Diany. Ta maszerowała żwawym krokiem, nie zauważając nawet, że wciąż ściskała ciepłą dłoń lidera. Zapewne było to spowodowane po części tym, że nie odczuwała w żaden sposób temperatury jego ciała. Dopiero, kiedy kątem oka spostrzegła, że Yongguk spogląda na ich połączone dłonie, zawstydziła się i schowała rękę do kieszeni. Uciekła wzrokiem w bok. W tym samym momencie Yongguk podążył za jej ruchem i splótł ich palce, czując na skórze eteryczny chłód. Wrażenie było dziwne, ale zarazem przyjemne.

Diana zamrugała zdziwiona i spojrzała w oczy rapera. Nie przeszkadzało jej takie zachowanie. Bolał ją jednak fakt, że przywiazała się do chłopaka, a przecież nie było im przeznaczone pozostanie razem. Powinna izolować się od niego. Oddalić na tyle na ile mogła, a nie zbliżać się do jego duszy i coraz bardziej się w nim zakochiwać.

Nastolatka przygryzła wargę i uciekła wzrokiem w stronę wody. Zawsze chciała znaleźć się w takiej sytuacji. Która dziewczyna nie marzyła o romantycznym spacerze po plaży z ukochanym? Los znów uparcie z niej kpił i nieustannie pokazywał jej konsekwencje próby samobójczej. Zbierało jej się na łzy.

Jean stojący nieopodal, zapragnął osuszyć wilgoć błyszczącą w oczach dziewczyny. Rozumiał jej cierpienie. Sam zakochał się w kimś, kogo serce nigdy nie miało połączyć się z jego. A to wszystko przez głupią, ludzką ciekawość...



środa, 3 grudnia 2014

Druga szansa cz. 3- Yongguk



- Zelo ma koszmary- powiedziała ni stąd, ni zowąd Diana.

- Co?- Yongguk oderwał się od pisania piosenki i spojrzał na siedzącą na jego łóżku dziewczynę. Przyjęła zwyczajową dla siebie pozę. Podparła podbródek na dłoni i przyglądała mu się uważnie. Z początku jej wzork bardzo go peszył. Nie odgrywała od niego oczu, ale z czasem do tego przywykł.

Jej obecność przestała mu przeszkadzać. Diana towarzyszyła Yongguk'owi od dwóch tygodni i prawdę powiedziawszy, była świetną towarzyszką. Nie patrzyła na niego, jak fanka, ale jak przyjaciółka od serca. Raper przyłapał się na tym, że zdradzał jej coraz więcej osobistych sekretów, jednak nie obawiał się, że komuś je wyjawi. W końcu nikt inny jej nie widział, poza tym, ufał jej. Niedorzeczność. Zaprzyjaźnił się z duchem.

- Zelo od jakiegoś czasu ma koszmary.

- Skąd wiesz?- Yongguk zmarszczył brwi, odpowiadając sobie w myślach na własne pytanie. Zabronił jej czytać w swoich myślach, jednak nie mówił nic o pozostałych członkach zespołu.

- Strasznie rzuca się przez sen i majaczy. Aż dziw, że nikt z was do tej pory tego nie zauważył- Diana wzruszyła ramionami.- Nie pozwalajcie mu jeść tyle żelków przed snem. Może to pomoże- mruknęła, udając, że się zastanawia. W rzeczywistości znała przyczynę mar sennych maknae. Mścicielka zaczęła oddziaływać na pozostałych członków B.A.P i mimo, iż Diana starała się usilnie chronić ich przed jej gniewem, nie miała aż takiej mocy. Może odpychała jej bezpośrednią obecność, ale zła aura potrafiła sięgnąć nawet dalej, niż ludzki rozum.- Porozmawiaj z nim. Może w jakiś sposób to go uspokoić.

- Zrobię to, jak tylko wrócą- obiecał raper. B.A.P mieli występ w jednym z Variety Shows. Jemu lekarz zabronił publicznych wystąpień, więc póki co skazany był na obowiązkowy urlop.

- Może lepiej poczekaj z tym do jutra. Dzisiaj pewnie wszyscy będą zmęczeni- stwierdziła Diana, wpadając równocześnie na pewien pomysł. Umiała czytać w myślach, to może potrafiła również na nie wpływać...

- Skoro tak mówisz...- Yongguk spojrzał dziewczynie w twarz i zebrał się na odwagę, aby zadać jej pytanie, które nurtowało go od samego początku. Przygotował się na wybuch złości, albo nawet płaczu i odetchnął głęboko.- Mogę cię o coś zapytać?- zaczął niepewnie.

- Jasne. Pytaj- nastała chwila ciszy. Diana zmarszczyła zdezorientowana brwi i przekrzywiła głowę.- Mam sama sprawdzić, o co chcesz zapytać?

- Jak właściwie... Czemu ty...- nie potrafił odpowiednio dobrać słów. Widząc wahanie w jego oczach i słysząc dziwne drżenie w głosie, nastolatka zaczęła podejrzewać, do czego jej idol zmierzał.

- Chcesz wiedzieć, jak umarłam, prawda?- zapytała spokojnie. Yongguk uciekł wzrokiem w bok. Diana westchnęła. Nie chciała mówić mu, dlaczego znalazła się w takiej sytuacji. Bała się, że raper nie zrozumie tego, co się stało i że znienawidzi ją za skutek jej tchórzostwa. Przez ten krótki czas ich znajomości, zaczęło jej na nim zależeć, nie jak fance na gwieździe, ale jsk kobiecie na mężczyźnie. Co za ironia losu. Nie dość, że zakochała się we własnym idolu, to jeszcze w chwili, kiedy właściwie nie żyła. Ludzie myślą, że piekło jest karą, ale co jeśli doświadcza się go jeszcze na świecie? Co jeśli trzeba tułać się wiecznie, wiedząc, że wszyscy na których ci zależało są tak blisko, a jednak nie możesz ich dosięgnąć?

- Jeśli nie chcesz mówić, to nie rób tego...- Diana przymknęła powieki i ścisnęła palcami nasadę nosa.

- Masz rację, nie chcę, ale czuję, że powinnam to zrobić- nastolatka spojrzała Yongguk'owi w oczy i zwróciła twarz w stronę okna. Słońce już dawno zaszło, a niebo pokryło się granatem, rozświetlonym przez gwiazdy.- Miałam piętnaście lat, kiedy pojęłam, że nie nawidzę swojego życia. Uważałam się za brzydką i głupią. Do tego związek moich rodziców zaczął się rozpadać- Diana pogrążyła się we wspomnieniach. Miała wrażenie, jakby to wszystko działo się kilka dni temu.- Wzięłam się za siebie. Zaczęłam zwracać większą uwagę na modę i zyskałam pewność siebie. Wszystko zaczęło się układać. Nawet moi rodzice stworzyli na pozór szczęśliwą rodzinę. Jednak kiedy zaczęłam chodzić do nowej szkoły, wszystko zaczęło mnie przerastać. Nauka, wytykanie palcami, kłótnie rodziców... Zaczęłam użalać się nad sobą, aż w końcu dotarłam do punktu, który wydawał mi się kulminacją problemów. Myliłam się jednak- Diana uśmiechnęła się gorzko i podeszła do okna.

Była przez to zwrócona tyłem do rapera. Dzięki temu, nie dostrzegał łez, które zaczęły błyszczeć jej w oczach. Przymknęła na chwilę powieki i kontynuowała:

- Rodzice zdecydowali się na rozwód. Ciągali mnie po sądach rodzinnych i psychologach. Ci zamiast pomóc, tylko pogarszali sprawę. Do tego, dziewczyna, którą uważałam za przyjaciółkę okazała się żmiją. Kilka dni po naszej kłótni miała straszny wypadek. Zaczęłam obwiniać się za to, co się stało- dziewczyna odgarnęła grzywkę z twarzy.- Nigdy nie uważałam się za osobę słabą psychicznie, ale w tamtym momencie coś po prostu pękło- zwróciła się w stronę Yongguk'a i podeszła do niego powoli. Ten patrzył na nią oniemiały i zastanawiał się, co wydarzyło się dalej. Nie musiał długo czekać na odpowiedź.

Diana stanęła przed nim prosta jak struna i uniosła rękaw kraciastej koszuli. Z niemałym wahaniem spojrzał na miejsce, które wskazała i rozwarł zszokowany powieki. Na jej nadgarstku widniały dwie podłużne blizny, odcinające sie bladością od skóry. Nie mógł stwierdzić, jak głęboko sięgnęło cięcie, ale sądząc po twarzy Diany, która była teraz mieszaniną żalu, goryczy i bezdennego smutku, ból rozchodził się od zagojonego już nadgarstka aż do serca. Wyobrażał sobie wiele rzeczy, jednak nie podejrzewał, że tak radosna dziewczyna mogła targnąć się na własne życie.

W tym samym momencie zrozumiał. Pod maską frywolności skrywała ból, rozpacz i poczucie własnej głupoty. Kiedy on próbował zrozumieć, co połączyło ich przeznaczenie, ona walczyła z własnym sumieniem i poczuciem obowiązku. Uratowała go, ponieważ miała nadzieję, że przyćmi tym samym cierpienie, jakie jej towarzyszyło.

- To zabawne...- powiedziała sarkastycznym tonem.- Nie sądziłam, że jestem aż tak odważna, dopóki nie...- zanim zdąrzyła dokończyć zdanie, Yongguk zerwał się z miejsca i zatkał jej usta dłonią. Diana zamrugała. Chłopak spojrzał jej w oczy i zadał jedno, proste pytanie:

- Żałujesz?- Diana zaśmiała się gorzko.

- Nie wiesz nawet, jak bardzo- odjęła jego dłoń od twarzy.- Dopiero widząc cierpienie i śmierć innych ludzi, zrozumiałam, jaką idiotką jestem. Oddałam bez walki coś, za co inni oddaliby wszystko, co majws Zmarnowałam dar, którego nie da się już odzyskać...- pokręciła smutno głową.

Yongguk przyjrzał się uważnie jej twarzy. Zwyczajowy dla jej oczu blask zniknął, zastąpiony łzami. Jej policzki zbladły momentalnie, dłonie zacisnęły się w pięści, a sama dziewczyna zaczęła uparcie spoglądać na podłogę. Kierując się raczej instynktem, niż rozumem, zrobił coś, o co w ogóle by się nie podejrzewał. Od kiedy ją poznał, zaczął inaczej postrzegać wszystko dookoła. Także sposób jego zachowania uległ zmianie. Zawsze miał miękkie serce, ale ta dziewczyna poruszyła w nim strunę, której do tej pory nikt nie sięgnął.

Raper westchnął ciężko i nie komentując w żaden sposób wypowiedzi nastolatki, przyciągnął ją do siebie. Ta stężała momentalnie, jednak po chwili jej ramiona drgnęły niespokojnie, a z przyciśniętych do jego bluzy ust wyrwał się głuchy szloch. Płakała długo i chyba nawet nie zdawała sobie sprawy, że zacisnęła mocno pięści na jego ramionach. Wtulił twarz w jej włosy, spostrzegając nagle, że pachniały czymś słodkim.

W tym samym momencie trzasnęły drzwi wejściowe. Diana odskoczyła momentalnie od chłopaka i spojrzała na niego dziwnie niepewnym wzrokiem. Zapewne czekała na krytykę, albo nawet na gniew. Yongguk jednak patrzył jej przenikliwe w oczy.

- Hyung, już jesteśmy!- do jego pokoju wpadł uśmiechnięty Zelo. Raper otrzeźwiał momentalnie i spojrzał na twarz maknae, próbując ukryć szok spowodowany niedawną konwersacją pod wymuszonym uśmiechem.

- Jak wam poszło?- zapytał jako lider, ale również dlatego, że był zwyczajnie ciekawy, jak poszło jego przyjaciołom.

- Świetnie- w drzwiach pojawił się Youngjae.- Dla uczczenia sukcesu, menadżer zafundował nam duży sernik. Jeśli nie chcesz, żeby Daehyun wszystko zeżarł, to lepiej chodź do nas- chłopak uśmiechnął się przekornie i wrócił do kuchni.

- Dobrze, zaraz przyjdę- Yongguk zgodził się machinalnie i pokiwał głową. Zell podąrzył w ślad za starszym członkiem zespołu, zostawiając lidera samego,
Raper rozejrzał się po pokoju. Jak się spodziewał, dziewczyna zniknęła. Czasem to robiła, ale był spokojny bo zawsze wracała. Zanim wyszedł z pokoju, dostrzegł leżącą na biurku małą karteczkę i ołówek, których wcześniej tam nie było. Zmarszczył brwi i przeczytał starannie wykaligrafowane słowo:

Dziękuję...

Uśmiechnął się do siebie i schował karteczkę do kieszeni bluzy. Gasząc światło, nie zwrócił uwagi, że za oknem zamajaczyła złowroga postać. Jej długie czarne włosy skrywające twarz zafalowały, a z pod gęstej kurtyny wyłoniły się podkrążone, mętne oczy. Zjawa płakała, a pogłębiający się szkarłat jej łez świadczył o tym, że zbliżała się chwili próby, której on i Diana będą musieli wspólnie podołać. Chwila, która miała na dobre rozstrzygnął przeznaczenie, zgotowane im przez los...








poniedziałek, 1 grudnia 2014

Druga szansa cz. 2- Yongguk



Wciąż nie bardzo rozumiał, co się działo. Dziewczyny, która uważała się za jego Anioła Stróża nie widział nikt prócz niego. Początkowo próbował ją ignorować, mając nadzieję, że może omamy w końcu znikną. Jednak nastolatka wciąż podążała za nim.

Po czterech dniach wypisali go ze szpitala. Nie odniósł poważniejszych obrażeń, ale powinien zrezygnować z publicznych wystąpień przez kilka dni. Siedemnastolatka szła niezauważona za nim i za pozostałymi członkami zespołu. Przysłuchiwała się z zaciekawieniem ich rozmowie. Uśmiechała się szeroko. Nieliczni mieli okazję spędzić z B.A.P tyle czasu. Chociaż sytuacja była wysoce absurdalna, ponieważ chyba nikt nie miał takiej fanki. Fanki, która tak naprawdę nie istniała.

- Wszystko w porządku, Yongguk?- zapytał menadżer, widząc jak raper co rusz spogląda za siebie. Jak miał wytłumaczyć mężczyźnie, że patrzy na kogoś, kogo oni nie mogli zobaczyć? Zapewne pomyślałby, że na wskutek wypadku postradał zmysły.

- Tak, tak. Po prostu... Jestem jeszcze w szoku- w takie wyjaśnienie powinni uwierzyć.

- Twoi przyjaciele uwarzają, że powinieneś zostać jeszcze w szpitalu. Martwi ich twoje dziwne zachowanie- usłyszał głos dziewczyny. Spojrzał na nią ukradkiem. Ta przekrzywiła głowę i wpatrywała się w tył głowy Himchan'a. Nagle zmarszczyła zabawnie nos, zapewnie widząc w jego myślach coś, czego nie powinna.- Faceci są czasem obleśni- mruknęła. Yongguk przekręcił oczami, czekając na okazję, aby dziewczyna w końcu wszystko mu wyjaśniła.- Kiedy będziemy sami, powiem ci co wiem- powiedziała.

Yongguk westchnął ciężko. Umiejętność, jaką posiadała dziewczyna była denerwująca. Przez te cztery dni nie odstępowała go ani na krok i odczytywała każdą jego myśl. No, ale przynajmniej nie czuł się samotny, chociaż czy poczucie dziwnego zawirowania było od tego lepsze? Zależy kiedy. Dziewczyna bardzo lubiła paplać. Rzadko jej odpowiadał, mimo to monolog nastolatki był momentami interesujący. Potrafiła wypowiedzieć się na każdy podsunięty jej temat. Posiadała wiedzę z rożnych dziedzin. Yongguk zaczynał jej współczuć. Szkoda, że taka inteligencja się zmarnowała. Raper zauważył też, że pomimo tego, iż jej usta nigdy się nie zamykały, ani razu nie opowiedziały niczego, co dotyczyłoby bezpośrednio jej osoby. Widać dziewczyna nie chciała mówić o sobie... Ciekawe czemu.

Zdawał sobie sprawę, że temat dotyczący jej śmierci musiał być dla niej trudny do przełknięcia, jednak uśmiech nieschodzący z jej twarzy utwierdzał go w przekonaniu, że mimo dziwnego losu, nastolatka doświadczyła wiele dobrego w życiu. Stwierdził, że zapyta ją o to później.

Nagle dziewczyna przystanęła, a jej uśmiech zbladł. Z nieodgadnionym wyrazem twarzy wyjrzała przez jedno ze szpitalnych okien. Szokując go, przeszła przez ścianę budynku, wychodzącą ponad dziesięciometrową kolumnę. Yongguk chciał zapytać, co się stało, ale zreflektował się momentalnie, kiedy Youngjae popchał go w kierunku wyjścia. Posadzili go na tylnim siedzeniu samochodu i ruszyli drogą prowadzącą do dormu...


- Nie dasz mu spokoju, prawda?- zapytała, patrząc na bladą twarz Mścicielki. Obydwie zawisły kilkanaście metrów nad ziemią i mierzyły się zaciekle wzrokiem.

- Nie spocznę, dopóki nie pomszczę swoich krzywd.

- Tak? To lepiej poszukaj tego, kto ci to zrobił- skinęła głową na jej postać.- Za skrzywdzenie niewinnego, na pewno nie trafisz tam, gdzie chcesz.

- Lepiej nie wchodzi mi w drogę, inaczej pożałujesz!- syknęła dziewczyna i rozpłynęła się w bladych oparach własnego gniewu.

Westchnęła i pokręciła zrezygnowania głową. Zapowiadał się naprawdę długi i męczący czas. W życiu nie myślała, że przydarzy jej się coś takiego. Z normalnej nastolatki przemieniła się w paranormalnego bodyguard'a.

- Mam nadzieje, że chociaż trochę mi odpuścicie- mruknęła i spojrzała w niebo, powlekające się amarantem.- Chyba nie zapomnieliście, że wciąż czekam na rozgrzeszenie, co? 

Zmierzchało. Kończył się kolejny dzień jej dziwnej, ponad ludzkiej egzystencji. Miała nadzieję, że niedługo znów stanie się istotą ludzką. Dostała nauczkę i nie marzyła o niczym innym, jak o powrocie do domu, do rodziny, a przede wszystkim do swojego ciała...



Z ciężkim westchnieniem położył się na łóżku. Odkąd dziewczyna zniknęła za ścianą szpitalną, nie widział jej, ani nie słyszał jej głosu ani razu. Czuł się dziwnie osowiały, przez to, że nie było jej w pobliżu. Zupełnie jakby przywiązał się do nadnaturalnej aury, którą roztaczała wokół siebie. Chyba naprawdę zaczynał wariować.

- Tęskniłeś za mną?- usłyszał nagle. Rozwarł zdziwiony powieki i ujrzał nad sobą uśmiechnięta, dziewczęcą twarz. Nastolatka zawisła nad nim do góry nogami. Jej brązowo-miodowe włosy połaskotały go w policzek. Omal nie krzyknął z szoku. Spodziewając się takiej reakcji, dziewczyna zakryła mu twarz dłonią. Była chłodna, jednak delikatna. Wrażenie przypominało muśnięcie letniej mżawki.

- Chyba śnisz- stwierdził z kpiącym prychnięciem. Nastolatka opuściła kąciki ust, układając je w kształt podkówki.

- Ah, oppa ! Ranisz mnie!

- Lepiej powiedz mi w końcu, co to wszystko znaczy- Yongguk skrzyżował ramiona na piersi. Dziewczyna westchnęła ciężko.

- Od czego by tu zacząć...

- Od imienia.

- Ah, rzeczywiście. Gdzie ja mam głowę. Nie przedstawiłam się jeszcze!- minęły cztery dni, a ona naprawdę nie zdradziła mu, jak się nazywała. Miała nadzieję, że chłopak nie zapyta. Im mniej wiedział, tym lepiej.- Jestem Diana- skłoniła się kurtuazyjnie, a po chwili przybrała pozę, jakby siedziała na zawieszonym pod sufitem krześle. Założyła nogę na nogę i podpara podbródek na dłoni.

- Skąd jesteś?

- Z Polski- Yongguk zmarszczył brwi.

- Gdzie to dokładnie jest?

- Przyznaj, oppa. Nie przyswoiłeś zbyt dobrze politycznego podziału świata, co? Polscy fani czuliby się poszkodowani, gdyby to słyszeli- stwierdziła kpiąco Diana. Mimo to wyjaśniła mu dokładniej położenie jej ojczystego kraju:

- Polska to średniej wielkości kraj, leżący w środkowej części Europy.

- Skoro pochodzisz z Polski, to co robisz w Korei?- dziewczyna westchnęła znów. Zaczynali wkraczać na bardziej skomplikowane tory.

- Powiedzmy, że spełniam marzenia- odpowiedziała wymijająco i zbliżyła się do regału z książkami. Przekrzywiła głowę, przyglądając się różnorodnym pozycjom literackim.

- A co ja mam z nimi wspólnego?- Yongguk zmarszczył brwi i podszedł do nastolatki. Kolejny już raz przyjrzał się jej nieco pulchnej twarzy o delikatnych rysach, dużych niebieskich oczach i drobnym nosku. Była śliczna. Ku jego zdziwieniu, Diana spojrzała na niego z rumieńcami na policzkach.

- Dziękuję- mruknęła cicho. Cholera. Cały czas zapominał, że czytała w myślach.

- Mogłabyś przestać to robić?- wyrwał jej z ręki książkę, której zaczęła się uważnie przyglądać. Zawierała zdjęcia jego rodziny.

- Masz na myśli dotykanie twoich rzeczy czy wchodzenie ci do głowy?

- I to, i to- raper patrzył uważnie, jak dziewczyna przysiada na skraju jego łóżka.

- Wracając do twojego pytania, wbrew pozorom masz wiele wspólnego z moimi marzeniami.

- Doprawdy?- Diana przytaknęła.

- Całe życie chciałam przyjechać do Korei i poznać swoich idoli- wzruszyła ramionami.- Większość z nich mnie nie widzi, ale na szczęście, albo na nieszczęście, ty jesteś inny.

- Dlaczego?- zapytał napiętym głosem.

- Nie wiem. Może dlatego, że cię uratowałam? Nie znam dobrze dynamiki, nie wiem, jak to nazwać, świata duchów? Krainy umarłych? Wiem tylko, że przez ten nieszczęsny bilbord jesteśmy na siebie skazani- Diana odgarnęła grzywkę z czoła. Jej młodzieżowe ubranie, na które składała się nieco poszarpana koszula w kratę, luźny T-shirt, czarne spodnie i tenisówki, nie przypominało szat zjawy z zaświatów. Dziewczyna wyglądała, jak zwykła nastolatka i gdyby nie fakt, że krawędzie jej postaci lekko się rozmywały, nigdy nie wziąłby jej za ducha.

- Dlaczego właściwie ten bilbord runął?- zapytał. Nie chciało mu się wierzyć, że tak stabilna konstrukcja mogłaby ulec uszkodzeniu i nikt by tego nie zauważył.

- Nie wiem- skłamała. Lepiej, żeby Yongguk nie wiedział, że na jego duszę czyhała rozsierdzona zjawa skrzywdzonej nastolatki. I tak był dostatecznie skołowany całą sytuacją. Zresztą, albo by jej nie uwierzył, albo przeraziłby się na śmierć. Z dwojga złego, lepiej by było gdyby ja wyśmiał, mimo to darowała sobie wyjaśnienie mu, w jakim był niebezpieczeństwie. Miała nadzieję, że poradzi sobie z całą tą sprawą, zanim chłopak uświadomi sobie, że wokół niego roztaczała się niosąca nieszczęście aura.

- Dlaczego mnie uratowałaś?- zadał pytanie, które nurtowało go niemal od samego początku. Był jej wdzięczny, jednak zdawał sobie sprawę, że nie musiała tego robić. Nie żyła, więc teoretycznie nie miała już nic wspólnego ze światem żywych, prawda?

- Szczerze? Było kilka powodów. Jestem egoistką- przyznała po chwili Diana z krzywym uśmiechem.- Mimo to chcesz wiedzieć?

- Owszem.

- No dobrze. Więc tak...- zaczęła wyliczać na palcach.- Jesteś moim idolem, nie chciałam, żeby coś uszkodziło twoją ładną buźkę. Chciałam podbudować swoje ego. No, wiesz. Łał! Uratowałam człowieka i takie tam...- zastanowiła się chwilę.- Byłam w pobliżu, wiec co mi szkodziło. Poza tym, próbuje naprawić swoje błędy- wyznała z nonaszalanckim błyskiem w oku. Mimo to, dostrzegł pod fasadą obojętności dziwną troskę. Wyglądało na to, że pomimo tego, co powiedziała, Dianie zależało na jego życiu.

Dziewczyna miała nadzieję, że pod pozorną maską uda jej się ukryć swój prawdziwy cel. Szkoda, że nie szanowała swojego życia tak, jak jego. No, ale gdyby nie popełniła cztery miesiące wcześniej takiego błędu, kto wie, czy Yongguk wciąż byłby żywy?

- Dziękuję- powiedział nagle chłopak i spojrzał jej prosto w oczy.- Wiele ci zawdzięczam. Gdybym mógł cos zrobić...- pokręcił głowa, marszcząc brwi w smutnym grymasie. Diana posłała mu szczery uśmiech. Przestała już użalać się nad swoim losem, wiec nie chciała, aby robił to ktoś, kogo do tej pory widziała jedynie przed obiektywem kamery.

- Jeśli chcesz coś dla mnie zrobić, to po prostu przestań tak o tym myśleć i skup się na powrocie do zdrowia. Fani czekają- Diana puściła Yongguk'owi oczko.- I jeszcze coś. Nie mów o mnie nikomu- spoważniała momentalnie.

- I tak nikt by mi nie uwierzył- stwierdził Yongguk.- Hej, słuchajcie. Mam zjawę w pokoju. Ma siedemnaście lat i uratowała mnie przed śmiercią. Uznają, że zwariowałem- pokręcił głową.

- Czyli, że mogę zostać, tak?- zapytała Diana po pełnej napięcia chwili milczenia.

- Chyba nie masz wyboru- raper westchnął ciężko.- Ale mam kilka warunków. Przestajesz mi czytać w myślach. Pozwolisz mi na zachowanie chociaż odrobiny prywatności, nie będziesz straszyła pozostałych członków zespołu i nie będziesz wchodziła do ich pokoi.

- Okej...- mruknęła z ociąganiem.- Potrafię zrozumieć większość twoich żądań, ale o co chodzi z tym ostatnim?- zmarszczyła skonfundowana brwi. Dobre pytanie. Sam nie wiedział, czemu wypalił z takim tekstem. 

Uciekł wzrokiem w bok, próbując ukryć zakłopotanie. Wzruszył bezradnie ramionami.


- Po prostu... Lepiej, żeby w żaden sposób nie odczuli twojej obecności...

- No, cóż. Dobrze...- podała mu rękę. Gest miał symbolizować zawarcie przez nich absurdalnej umowy, a także fakt, że od tej pory byli połączeni swoistego rodzaju więzią.

- Yongguk- odwzajemnił jej gest, próbując zignorować jej dociekliwe spojrzenie.

Prawda była taka, że nie chciał, aby patrzyła na jakiegokolwiek chłopaka. Czyżby to zazdrość? Cholera, B.A.P nawet jej nie znali. Nie wierzyli nawet w istnienie duchów. Sam nie wierzył, dopóki jej nie poznał. Mimo tego, czuł dziwne rozdrażnienie na myśl, że mogłaby spojrzeć na jakiegoś innego chłopaka. Naprawdę fiksował. Z jego głową było coraz gorzej.

- UM... Oppa?- zaczęła niepewnie.

- Hm?

- Od kiedy obowiązuje nasza umowa?- zapytała cicho.

- Obiecałaś właśnie, że przestaniesz to robić!- warknął, rozumiejąc, że znowu czytała mu w myślach.

- Hyung, wszystko w porządku?- zza drzwi dobiegł ich głos Zelo.

- Tak- odkrzyknął i wrócił spojrzeniem do nastolatki, która znowu zniknęła.
Yongguk przetarł twarz dłonią. W co on się wpakował?





sobota, 29 listopada 2014

ABS- Jonghyun

     Podekscytowane krzyki niosły się echem po ogromnej sali. Muzyka i animacje świetlne były tylko niewielką cząstką idealnie dopracowanego koncertu. Piątka zmęczonych i jednocześnie wciąż pełnych energii mentalnej chłopaków kończyła właśnie ostatni układ. Ze względu na złą pogodę, organizatorzy nie przewidzieli na zakończenie żadnych bisów, więc kiedy tylko muzyka ustała, zespół pożegnał się z fanami i zszedł ze sceny. Trzymałaś w ręce pięć niewielkich ręczników, a stojący obok ciebie menadżer kilka butelek wody. Kiedy spostrzegłaś, że idole zmierzają w waszą stronę, przywdziałaś na twarz pogodny uśmiech, kryjąc za nim lekkie zrezygnowanie i niewielką irytację.
    Powód twojego złego nastroju był może trywialny i z punktu widzenia wielu ludzi po prostu głupi, ale byłaś kobietą i jako dziewczyna jednego z największych idoli kpop'u miałaś święte prawo być zazdrosna o fanki. Nie chodziło o to, że twój chłopak był dla nich zbyt miły, czy o to, że zbyt wylewnie okazywał im uczucia. Do tego zdążyłaś się już przyzwyczaić, poza tym odkąd zostaliście parą, starał się być bardziej zdystansowany względem fanów. Mimo to, oni mieli szansę widzieć na żywo coś, na co tobie nigdy nie udało się nawet rzucić okiem. Dziwnym zbiegiem okoliczności, zawsze w takich momentach ktoś z ekipy odciągał cię na bok i skutecznie zmuszał cię do skupienia się na czymś innym. Oczywiście, w internecie krążyło wiele zdjęć, ale jaka przyjemność płynie z oglądania kilku fotek, kiedy prawdziwą rzecz ma się pod nosem, a i tak nie można jej dosięgnąć?
    Westchnęłaś cicho i domyśliłaś się, że to wszystko sprawka Jonghyun'a. To on robił wszystko, żebyś tylko nie była w stanie zobaczyć z bliska jego brzucha. Ale dlaczego? Jest w stanie pokazać swoje mięśnie milionom obcych ludzi, a dziewczynie nie? Znów westchnęłaś i zdmuchnęłaś sobie przemoczoną grzywkę z czoła. Twoja kotełkowa czapka nie była w stanie ochronić ich przed ulewą i miękkie sploty zaczęły skręcać się, jak sprenżynki.
   - Świetna robota!- pogratulowałaś członkom SHINee i podałaś im ręczniki, kiedy cię minęli. Każdy z nich podziękował ci uśmiechem, jednak cała piątka szybko czmychnęła do garderoby. Domyśliłaś się, że chcieli zrzucić z siebie przemoczone ciuchy.
    - Wszystko porządku, _______?- zapytał ni stąd, ni zowąd menadżer. Spojrzałaś na niego zdziwiona.
    - Tak, dlaczego?
    - Strasznie się dzisiaj krzywiłaś i często wzdychałaś. Dobrze się czujesz?- mężczyzna był szczerze zaniepokojony. Mimo, że wcale nie musiał, martwił się o ciebie, jak o własną córkę.
    - Tak, tak. Jestem tylko trochę zmęczona. To wszystko- powiedziałaś wymijająco robiąc peace tuż przed jego twarzą. Ten zmarszczył brwi, jednak odpuścił. Odetchnęłaś z ulgą. Raczej ciężko by się wam rozmawiało o burzy kobiecych chormonów, która ostatnio ci towarzyszyła...
    Skierowałaś się do garderoby SHINee. Wyciągnęłaś z torby kilka przekąsek i zapukałaś do drzwi. Po krótkiej chwili wyłoniła się zza nich twarz maknae. Pokazałaś mu swoje ''skarby''. Chłopak wpuścił cię do środka z szerokim uśmiechem na twarzy. Nim się spostrzegłaś wyrwał ci z rąk paczkę ciastek i w mig zaczął pałaszować.
    - Podzielił byś się- mruknął KEY.
    - Spokojnie, oppa. Mam coś dla każdego z was- puściłaś mu oczko i wręczyłaś mu paczkę owocowych chipsów. Dziwny wynalazek, ale skoro był taki smaczny... Minho dostał od ciebie wielkie, czerwone jabłko. Ostatnio miał na nie faze, więc często mu je przynosiłaś.
    - Mianhe, oppa- zwróciłaś się do Onew.- Nie udało mi się przemycić kurczaka, ale mam dla ciebie twoje ulubione żelki.
    Parsknęłaś śmiechem, kiedy lider zrobił usta w ciup. Mimo to, przyjął ''darowiznę''.
    - A dla mnie nic nie masz?- zapytał uśmiechnięty Jonghyun.
    - A może mam...- mruknęłaś zagadkowo i wyciągnęłaś z torby wielką czekoladę.- Smacznego! Aa... Ekipa prosi żebyście się pośpieszyli. Niedługo pogoda ma się pogorszyć i nie chcą się narażać na większy stres- powiedziałaś. Fakt, bycie odpowiedzialnym za pięć głów wartych miliony może przysporzyć człowiekowi niezłej migreny.
    - Nie ma sprawy- Minho posłał ci olśniewający uśmiech i wypchnął cię z garderoby.- A teraz sio! Przez ciebie jeszcze się zawstydzimy!- puścił do ciebie oczko i zamknął drzwi.
  Starając się opanować rosnącą na nowo irytację, poprzysięgłaś sobie, że do końca tego miesiąca uda ci się zobaczyć z bliska tors swojego chłopaka. Hmm... Zostały ci niecałe trzy tygodnie. Dużo czasu, a przynajmniej tak ci się zdawało...
***


    Dwa i pół tygodnia później...


    Siedziałaś na kanapie w dormie SHINee i nie mogłaś uwierzyć, że przez ponad pół miesiąca nie udało ci się zrealizować swojego planu. Możliwości miałaś mnóstwo, ale zawsze los rzucał ci kłody pod nogi.
    Raz, kiedy Jonghyun wybrał się na basen, uparłaś się żeby mu towarzyszyć. Nie weszłaś z nim do wody, tłumacząc się kobiecymi dolegliwościami, ale powiedziałaś, że chcesz spędzać z nim jak najwięcej czasu. Szybko ci uległ. Już się cieszyłaś, ostrzyłaś zęby i szykowałaś patrzałki tylko po to, żeby dowiedzieć się, że twój chłopak zdecydował się pływać w koszulce. Masz ci babo placek. Cwany z niego lis, nie ma co. Ale ty uparcie dążyłaś do celu.
    Innym razem, udało ci się niemal dopiąć swego, kiedy chłopak przebierał się po występie w jednym z popularnych programów muzycznych. ''Przez przypadek'' weszłaś do jego garderoby, tłumacząc się ważną wiadomością od menadżera, jednak Jonghyun schował się wtedy w... szafie. W tamtym momencie dla wszystkich stało się jasne, że przesadza. Pozostali członkowie zespołu wiedzieli o tym, co robi i próbowali mu nawet tłumaczyć, że popadał powoli w paranoję. Na nic się to zdało.
    Westchnęłaś ciężko i spojrzałaś zirytowana na ciemny ekran telewizora. Co takiego twój chłopak ukrywał? Nagle w kieszeni bluzy odezwał się twój telefon. Wyciągnęłaś go i z grymasem na twarzy odebrałaś:
    -Yoboseyo.
    - Co ty taka przygnębiona, ______?- usłyszałaś głoś przyjaciółki.
    - A jak myślisz?
    - Czyli cały twój plan spalił na panewce... Dlaczego mnie to nie dziwi?- zapytała kpiąco dziewczyna.
    - Nie pomagasz- mruknęłaś marudnie.
    - Nie zamierzałam. Posłuchaj, moim zdaniem powinnaś mu po prostu powiedzieć, co cię gryzie inaczej umrzesz jako stara, niespełniona panna...
    - Oh, jasne! Podejde do niego z uśmiechem na ustach i krzyknę: nie wiem, o co ci chodzi, oppa, ale mam dosyć tego, że ukruwasz swój ABS! Może mam go od razu rozebrać?!- warknęłaś.
    - Jeśli się na to zdecydujesz, to daj mi wcześniej znać. Chce przy tym być- powiedziała twoja przyjaciółka pół żartem, pół serio. Twoja brew drgnęła niespokojnie. Rozłączyłaś się i gnana irytacją wstałaś z kanapy i skierowałaś się do wyjścia.
    Drzwi akurat się otworzyły. Chłopaki przywitali się uprzejmie, jednak ty wyminęłaś ich bez słowa. Zignorowałaś nawet Jonghyun'a, który chciał objąć cię na przywitanie. Szarpnęłaś gwałtownie za klamkę i przekroczyłaś próg.
    - Co się stało, ______?- zapytał twój chłopak zaniepokojonym głosem. Spojrzałaś na niego wilkiem i warknęłaś:
    - Powiem ci, jak przemyślisz sobie swoją smarkatą logikę!- i wyszłaś. Nie powinnaś była się tak wściekać, ale czułaś się po prostu.... Tak, czułaś się dyskryminowana i pominięta przez własnego chłopaka.
    Byłaś już w połowie drogi do wyjścia, kiedy w pasie uchwyciły cię silne, męskie ramiona.
    - ______, co się stało?- Jonghyun odwrócił cię przodem do siebie i pogładził cię po twarzy. Strzepnęłaś jego rękę.
    - Nie chce mi się z tobą gadać.
    - Co ja takiego zrobiłem?
    - Chyba raczej czego nie zrobiłeś?!- wyrwałaś mu się i skrzyżowałaś ramiona na piersi.- Jak mogłeś....? Dlaczego ty nie...?- nie wiedziałaś, jak właściwie powinnaś ugrźć to, co cię trapiło.- Wiesz co? Zresztą nieważne! Przemyślę to sobie, uspokoję się i do jutra mi przejdzie- stwierdziłaś i zaczęłaś schodzić po schodach. Jonghyun złapał cię za nadgarstek i skutecznie unieruchomił w miejscu.
    - ______, o co chodzi?- jego oczy były nieubłagane. Westchnęłaś ciężko i zacisnęłaś zęby.
    - O to!- dźgnęłaś go palcem w brzuch. Na początku zbiło go to z tropu, jednak po chwili pojął o co ci chodziło.- Myślałeś, że nie zauważe całej tej szopki?! Nie jestem tak głupia, za jaką mnie uważasz!
    - ______, posłuchaj...- spróbował się wytłumaczyć.
    - Daruj sobie! Jeśli pokazujesz się milionom fanów, wszystko jest okej, ale kiedy dziewczyna chce na ciebie popatrzeć, to już robisz problemy, tak? No, nieźle... Nie spodziewałam się, że będziesz taki..-
Jonghyun przerwał ci w połowie zdania. Przyciągnął cię do siebie i złączył wasze usta w krótkim, ale bardzo wymownym pocałunku. Zamrugałaś. Chciałaś dalej się na niego wściekać, ale dotyk jego warg na twoich skutecznie tłumił negatywne emocje.
    Kiedy sie rozłączyliście, spojrzał ci poważnie w oczy. Nie miałaś pewności, ale wydawało ci się, że zaczął się lekko rumienić. Zmarszczyłaś brwi i spróbowałaś go odepchnąć.
    - Przepraszam za moje zachowanie- Jonghyun zacieśnił uścisk.
    - Zamiast przepraszać, powiedziałbyś lepiej po co cały ten teatrzyk- westchnęłaś ciężko. Twój chłopak był zbyt silny i nieważne jak bardzo byś się nie wyginała i nie odpychała, i tak nie udałoby ci się uwolnić.
    - Bałemsiężejakmniezobaczysztobędzieszzawiedziona- wyszeptał na jednym tchu. Z jego wypowiedzi zrozumiałaś tylko niektóre strzępki.
    - Słucham?- chłopak westchnął.
    - Bałem się, że jak mnie zobaczysz, to będziesz zawiedziona- powtórzył wyraźniej. Popatrzyłaś na niego, jak na idiotę. Myślałaś, że żartuje, jednak pogłebiające się stopniowo rumieńce na jego policzkach powiedziały ci, iż chłopak był całkowicie szczery.
    - Dlaczego miałabym być zawiedziona?- pokręciłaś głową, a po chwili parsknęłaś niepohamowanym śmiechem. Absurd całej sytuacji doprowadził cię niemal do płaczu.
    Jonghyun poczuł się urażony, słysząc twój śmiech. Puścił cię i zagryzł zawstydzony wargę.
    - Oj, oppa- znów pokręciłaś głową i uszczypnęłaś go żartobliwie w policzek.- Kto by pomyślał, że taka gwiazda jak ty, będzie miała takie kompleksy...- cmoknęłaś go w drugi policzek.- Z całkowitą szczerością mogę cię zapewnić, że mimo, iż nie widziałam twojego brzucha na żywo, jest on idealny. A nawet gdyby nie był, i tak lubię cię takiego, jaki naprawdę jesteś- Jonghyun spojrzał ci podejżliwie w oczy. Uśmiechnęłaś się do niego i mocno go przytuliłaś.
    - Czyli, że się nie gniewasz?- zapytał niepewnie.
    - Jasne, że się gniewam. Właściwie to jestem wściekła- uniosłaś złowróżbnie brew.- I wiesz co? Mogę ci obiecać, że nie spoczne dopóki nie zobacze cię nago- uśmiechnęłaś się leniwie i uszczypnęłaś go zalotnie w bok. Chłopak zamrugał zdziwiony, nie pojmując jeszcze zagrożenia, jakiemu będzie musiał się przeciwstawić. Poruszając zabawnie brwiami, złapałaś krawędź jego T-shirt'a i zamaszystym ruchem podciągnęłaś go do góry. Zdążyłaś tylko rzucić okiem na brzuch Jonghyun'a zanim ten z oburzonym sykiem naciągnął sobie materiał niemal do kolan.
    - Co ty wyprawiasz?!- warknął. Zanim mu odpowiedziałaś, inny głos odezwał się z progu jednego z mieszkań.
    - Proszę mi tu nie urządzać striptisu!- starsza pani wyszła oburzona na korytarz i tupnęła ze złością nogą. Jonghyun zamrugał zdziwiony i po chwili... uciekł. Biegł po schodach tak szybko, że najlepsze ferari pozazdrościłoby mu silnika.- Ta dzisiejsza młodzież! Nic tylko porno by oglądali!- staruszka pokręciła z politowaniem głową i jak gdyby nigdy nic, przeszła obok ciebie i opuściła budynek. Zdążyłaś usłyszeć jeszcze dziwne zdanie:
    - Nie dość, że w domu musze oglądać coś takiego, to jeszcze człowiek nie może w spokoju z mieszkania wyjść!
    Nie byłaś pewna, jak powinnaś zinterpretować słowa staruszki. Zamiast zastanawiać się dłużej nad ich znaczeniem, wybuchnęłaś po prostu śmiechem. To był naprawdę dziwny dzień...